Tłumaczenia w kontekście hasła "spadochronie wzdłuż" z polskiego na angielski od Reverso Context: Dostępne są codziennie statki wycieczkowe, które zabiorą Państwa w pobliskie ciche zatoczki, można wypożyczyć skutery albo polecieć na spadochronie wzdłuż miejscowej plaży.
#1 Witajcie.... Piszę chyba dlatego, że szukam pocieszenia.... Chciałabym znaleźć jakiś promień nadziei i się go kurczowo złapać..... Zacznijmy od początku. W dzień planowanej @ zrobiłam badanie beta hcg. Wynik 0,1. Tydzień później powtórzyłam i już 64,6 co wskazuje na 3-4 tydzień. W kolejnym tygodniu wybrałam się na USG niestety pęcherzyka brak. Była to bardzo wczesna ciąża więc nie przejmowałam się zbytnio. Lekarz kazał mi wstawić się u niego po 1,5 tygodnia. Niestety i kolejne USG nic nie wykazało. Tydzień stresu i oczekiwania i udało się wypatrzyć na ekranie malutki pęcherzyk (wg miesiaczki powinien być to 7t natomiast USG wskazywało 5t). Kolejna wizyta zaplanowana na za dwa tyg (konkretnie na dziś). Wg @ to juz 9t natomiast według USG.....6t. Przez dwa tygodnie płód urósł tyle ile powinien przez tydzień. Pozatym róźnica pomiędzy wiekiem wynosi juz 3t.... Lekarz stwierdził, że może i płód urósł, ale w tym czasie nie rozwinął się praktycznie nic.... Padły słowa, których za nic nie chciałam usłyszeć "jest 1 % szansy, że płód jest zdrowy".... Załamałam się.... Niespełna rok temu moja poprzednia ciąża obumarła w 7 tygodniu i musiałam mieć łyżeczkowanie. Długo zajęło mi dojście do siebie, nie chce tego przechodzić znowu Dziś zrobiłam bete i wynik wskazuje na 6 tydzien. Za dwa dni powtórze znowu.... Wiem, że nikt nie jest tu jasnowidzem. I nikt nie może mi powiedzieć, że wszystko będzie dobrze. Ale może któraś z Was była w podobnej sytuacji.... Pomóżcie.... reklama #2 W podobnej sytuacji była moja siostra. Chcieliśmy wierzyć, że będzie dobrze i przysyłaliśmy leki na podtrzymanie (luteinę) bo ona w Anglii i niestety tam lekarze bardzo bagatelizowali sprawę. Ona dodatkowo miała krwawienia które po lekach się zatrzymały ale rozwój zarodka nie postępował. Ostatecznie w 12 tyg dowiedziała się że rozwój zatrzymał się na 6 i było to puste jajo płodowe. Ta świadomość trochę jej pomogła ponieważ nie wytworzył się tam nawet zalążek człowieka. U Ciebie może być zupełnie inaczej. Być może zapłodnienie było później niż w standardowym 2 tyg od OM i stąd ta rozbieżność, być może masz długie cykle... Jeśli jednak nie uda się tym razem nie załamuj się, tylko na spokojnie poszukaj przyczyny, tym bardziej, że to nie pierwszy raz. Być może właśnie masz niedobór progesteronu, który uniemożliwia dalszy rozwój na poziomie zarodka jeszcze. Piszesz że rok temu straciłaś ciążę w 7tyg. Czy wiesz jak dużo ciąż w tym okresie ulega poronieniu? Wiele kobiet nawet tego nie wie, bo spóźnia im się okres, a potem znów pojawia się krwawienie. I tak naprawdę wielu lekarzy uważa, że do 12 tygodnia wszystko może się wydarzyć i nie można od razu się nastawiać. Wiem, że to trudne, kiedy bardzo chcesz dziecka, ale musisz pozwolić sobie na trochę dystansu do tego. Bieganie do lekarza co kilka dni i ciągłe testy Ci nie pomogą. A stres dodatkowo może przeszkodzić w staraniach. Wiem, co mówię, bo co prawda moja historia jest inna, ale też swoje przeszłam. Więc nie załamuj się, tylko pomyśl, że czasem trzeba trochę dłużej poczekać, ale na pewno będzie Ci to wynagrodzone. Trzymam kciuki i serdecznie pozdrawiam #3 Byłam w podobnej sytuacji. Do lekarza zgłosiłam się w 7 tygodniu, gdzie na usg stwierdzono pęcherzyk bez echa zarodka, i skierowano do szpitala. Tam dr zrobił poziom bety, długie usg i nie znalazł serduszka, jednak stwierdził że poczekamy jeszcze tydzień jaki pamiętam... i okazało się że serduszko jest. Zarodek zwyczajnie był młodszy, bo wszystko zależy od długości cyklu, jajeczkowania i wielu innych czynników. Skonsultuj to jeszcze z innym lekarzem żeby czegoś za szybko nie zrobić.. jak to wtedy powiedział ten lekarz w szpitalu, na rzeczy ostateczne zawsze jest czas co w moim wypadku zaowocowało tym że mój trzeci, piękny synek śpi w pokoju obok. Trzymam za Ciebie i Twoje maleństwo kciuki. #4 Kurcze trzymam kciuki żeby stał się cud ... biologia to nie matematyka tu nie zawsze 2 plus 2 daje 4 , jednak w początkowym stadium rozwoju zarodki rozwijają się i rosną tak samo ... więc ... 6 lat temu zawitałam na forum poronienia to było na wczasach ... cieplutko , plaża , palmy i postanowiliśmy z mężem że może czas założyć rodzinę po powrocie test i 2 kreseczki , kurde ale się cieszyliśmy ...aż do usg jakoś w 4 tc , macica nie powiększona , pęcherzyka brak , potem plamienie , szpital i czekanie co 2 dni usg i nic , nic ....i poszłam do domku , taka pusta , czułam się jakby ktoś mnie okradł ....doszło do zapłodnienia i tyle ...na tym się skończyło , komórki się nie podzieliły ... płakałam długo , ale po latach podchodzę do tego z dystansem ,jednak 1 listopada zawsze zapalam znicz pod krzyżem, dla mojego i innych aniołków w niebie , bo nawet jeśli to były tylko 2 komórki ...to były dla mnie najważniejsze. Niecałe 3 mc później po terapi hormonami zaszłam w ciąże i mam 5 latka , a teraz ( też po wielu problemach ) jestem w 37 tc Trzymam kciuki za ciebie ! musisz wierzyć ! to natura ! ja wierzyłam nawet kiedy lekarze dawali 0 procent szans , i dzidziuś przyszedł tylko 3 mc pOźniej ! #5 Niestety, "na dwoje babka wrozyla", ale jesli pecherzyk rosnie, to jest jakas szansa. Mialam podobna sytuacje w ostatniej ciazy - na pierwszym scanie wygladala na duzo mlodsza, po tygodniu okazalo sie ze przyrost jest 0,4mm, co moglo byc zwyklym bledem pomiaru. Ciaza nie rozwijala sie, ale ona nie rosla, a Twoja ciutke przyrasta, wiec moze faktycznie mialas owulacje pozniej i jest mlodsza... 3 tygodnie to duza roznica, ale ja bym jeszcze poczekala. EM-Ka, ja tez w Anglii. Uwazam, ze lepszym rozwiazaniem jest wczesna diagnostyka niz pakowanie sie luteina. Identyczna sytuacje mialam w styczniu 2011r - hodowalam sobie "pustaka" na luteinie, w efekcie skonczylo sie krwotokiem w przebiegu poronienia w 12 tygodniu. Teraz, po 3 poronieniach, mam prawo do wczesnego scanu. #6 agugucha przykro mi z powodu twojej pierwszej straty, zapalam światełko dla Aniołka (*) twoja aktualna sytuacja nie rokuje najlepiej ale do póki jest ten 1% szans zawsze trzeba wierzyć, jest tu na forum dużo dziewczyn które doświadczyły poronienia lub kilku, sama straciłam dwie ciąże i mam moje dwa ukochane Aniołki zawsze przy sobie, zajrzyj na wątek ciąża po poronieniu, nie jest łatwo po takich doświadczeniach, trzeba dać sobie czas na żałobę i refleksję ale również trzeba wierzyć że po burzy wychodzi słońce i że nasze dzieci są teraz w lepszym miejscu, są w niebie... trzymam mocno kciuki żeby twoja kruszynka jednak przeżyła &&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&& odzywaj się do nas #7 Dziewczyny bardzo dziękuję za wsparcie.... Liczyłam po cichu, że to może poprostu jakieś niedopatrzenie, błąd lekarza... Ale inny lekarz potwierdził, że sytuacja nie jest za ciekawa. "Jedyne co możesz zrobić teraz to modlić się o cud"- powiedział. No więc modlę się o cud i czekam dalej... Jutro i w środę mam powtórzyć bete. Jeżeli będzie przyrost to poczekamy. Jeżeli spadek to w piątek mam iść do szpitala. Trzymajcie proszę kciuki... #8 Kłaczek zgadzam się w zupełności, tylko to nieludzkie, że każą czekać do 3 poronienia Siostra po 30tce i czas ją nagli a poza tym każda taka sytuacja zostawia ślad i mniejszą lub większą traumę... Wtedy działaliśmy na szybko, teraz radzę siostrze prywatnie się badać, choć koszty są ogromne. #9 Powtorzylam dzis badanie poziomu bety... Niestety nie udalo sie. Przyrost tylko 9% w ciagu 48h... Dzis odstawiam duphaston i czekam co dalej. Oby wszystko wydarzyło sie szybko i obyło bez lyczeczkowania... reklama #10 Kłaczek zgadzam się w zupełności, tylko to nieludzkie, że każą czekać do 3 poronienia Siostra po 30tce i czas ją nagli a poza tym każda taka sytuacja zostawia ślad i mniejszą lub większą traumę... Wtedy działaliśmy na szybko, teraz radzę siostrze prywatnie się badać, choć koszty są ogromne. W Polsce jest to samo - o ile pamietam tez 3 poronienia daja prawo do jakichkolwiek badan refundowanych. Jest to nieludzkie, ale w sumie 1 poronienie naprawde moze byc przypadkowe, nie wynikajace z jakiegos problemu zdrowotnego. Po drugim jednak warto by sie juz moim zdaniem przyjrzec sprawie, chocby po to, zeby oszczedzic psychike matki, ale... Kto by sie tym przejmowal? Po 3 poronieniach mialam tu robiony scan, hormony i oboje mielismy pobrana krew na jakies podstawowe genetyczne. Tyle zrobili, stwierdzili ze wszystko jest cacy, a problemem na pewno jest moj wiek. Nie wiem, jakby to wygladalo, gdybym byla mlodsza. Traumy to sie juz Twoja siostra nie pozbedzie, to nawet po 1 poronieniu nas dostaje i juz nie puszcza. Kazda kolejna ciaza bedzie naznaczona lekiem przed poronieniem - to juz taki deal. Agugucha, to bardzo wczesna ciaza, wiec powinno sie udac bez zabiegu. Zwlaszcza ze odstawilas progesteron. Wspolczuje Ci tego doswiadczenia, mam nadzieje ze uda sie w miare bezbolesnie (w tym fizycznym sensie) oczyscic organizm. W analogicznej sytuacji (ciaza nie rosla, nie powiekszala sie zupelnie) poszlam na "tabletki" - tu sa opcje do wyboru - i udalo sie zamknac sprawe w 3 dniach. Jesli to Cie pocieszy, to prawdopodobnie masz do czynienia z ciaza bezzarodkowa, prawdopodobnie w Twojej macicy nie ma dzidziusia, tylko pusty pecherzyk. Mam nadzieje, ze to Ci pomoze - mnie pomogla swiadomosc, ze nie bylo dziecka, ze nie dotknela nas smierc, a jedynie zlosliwy "figiel" natury. Trzymaj sie, dziewczyno. [Cover] : https://www.youtube.com/channel/UCnd8dFaCCy4IT-srvcRWQCw[Wallpaper] : Unknow[Story] : One of the most popular Polish military songs from World War Sobota, 24 października 2020 (10:14) Połóżmy się dziś spać nieco później niż zwykle - to jedna z podpowiedzi lekarzy przed czekającą nas najbliższej nocy zmianą czasu na zimowy. Przypomnijmy: o trzeciej w nocy przesuwamy wskazówki zegarków na drugą. W ten sposób możemy spać o godzinę dłużej. Ta jesienna zmiana czasu jest przez wiele osób lubiana, bo można przez godzinę dłużej pobyć w łóżku. Niestety, problem jest w tym, że bardzo szybko będzie zaczynało robić się ciemno, czyli ten okres światła dziennego bardzo szybko się skróci. Mimo że jest zimno, ciemno i nieprzyjemnie, trzeba starać się utrzymać aktywność fizyczną na poziomie takim, jaka była w miesiącach letnich. Rano i w ciągu dnia jak najbardziej doświetlać pomieszczenia. Obowiązkowo: sobota i niedziela, dni wolne od pracy, żeby ta ekspozycja na światło słoneczne była coraz wyższa - przekonuje w rozmowie z RMF FM profesor Adam Wichniak z Ośrodka Medycyny Snu działającego przy Instytucie Psychiatrii i Neurologii w Warszawie. Według ekspertów, czas spędzany w łóżku - pomimo zmiany czasu i dłuższej nocy - powinien być podobny do tego, jaki jest zwykle. Zalecany czas to siedem, siedem i pół godziny, dla osób, które mają problemy z zasypianiem nawet nieco może być nawet nieco krótszy. Wypada się kłaść około północy, aby około siódmej rano wstać i cieszyć się światłem dziennym - dodaje profesor Wichniak. Lekarze dodają, że jesienią i zimą nasza potrzeba snu nie zwiększa się. Wejście w czas zimowy ułatwia regularny rytm dnia, o który - jak podkreślają eksperci - nieco trudniej jest teraz, w środku epidemii, gdy więcej czasu spędzamy w domu, część osób przebywa na kwarantannie. "Nie kładźmy się dziś spać zbyt wcześnie" Po zmianie czasu rano długo będzie ciemno, nawet do godziny siódmej. Wobec tego zalecamy, aby nie kłaść się zbyt wcześnie. Jeżeli ktoś położy się do łóżka o czy prawie na pewno wybudzi się ze snu około czwartej czy piątej. Warto jak najpóźniej położyć się spać. Człowiek nie jest zwierzęciem, nie zapada w sen zimowy. Potrzeba snu w miesiącach zimowych nie rośnie. Jeżeli wydłużymy czas w łóżku, jest ryzyko, że dużą część tego czasu spędzi w śnie płytkim, będzie częściej wybudzał się, z problemami z zaśnięciem, może powstać wtedy wrażenie nawet cierpienia na bezsenność - przekonuje neurofizjolog. Dietetycy przyznają, że najlepsza metoda, aby dobrze spać to brak objadania się na wieczór. Wieczór i noc to czas, gdy nasz organizm odpoczywa, naszego trawienia też to dotyczy. Polecam jesienią i zimą ciepłe posiłki na kolacje, choćby przysłowiowy ryż z mlekiem i cynamonem albo grzanki z gruszką i serem pleśniowym, jeśli ktoś lubi. Pamiętajmy tylko, aby było to dwie, trzy godziny przed zaśnięciem - podkreśla w rozmowie z RMF FM dietetyk Monika Stromkie-Złamaniec.
Lista słów i wyrażeń podobna do słowa rozwijający: rozwijający się. Słownik synonimów słowa rozwijający. W naszym słowniku synonimów języka polskiego dla słowa rozwijający znajduje się łącznie 9 synonimów. Synonimy te podzielone zostały na 1 grupę znaczeniową.
jestem żołnierzem a nie potworemna piersi błyszczy medalniczego nie ukrywam pilnujębyście mogli spać spokojniebyłem na niejednej wojnie z samym sobąmój spadochronie rozwijaj sięjak anioły z nieba spadamy tam gdziespada śmierć na niewinnych ludziźli są wśród nas złe plany brudne myśliwyciągam dłonie do niebaprosząc o pokój o spokojne niebomyśli moje błądzą pośród kulwyzywają nas od mordercównasze dusze i serca znoszą bólzmęczeni dniem czuwamy nocązłe wilki nadchodzą nie poddamy się 37. Gdyby zdiagnozowano u ciebie terminalne stadium choroby, czy zdecydował (a)byś się na opiekę hospicyjną, czy szpitalną? Uzasadnij. Ten darmowy podręcznik został wydany przez OpenStax Poland, żeby zwiększyć dostęp studentów do profesjonalnie przygotowanych, rzetelnych materiałów do nauki. W związku z wejściem w życie 25 maja 2018 roku nowego Rozporządzenia o Ochronie Danych Osobowych znanym jako "RODO" pragniemy poinformować Cię, w jaki sposób przetwarzane są dane osobowe pozostawiane przez Ciebie podczas korzystania z Zapoznaj się z Polityką prywatności. Klikając „Zamknij”, zamykasz ten komunikat i wyrażasz zgodę na przetwarzanie tych danych, w tym w plikach cookies, przez sp. z w celu realizacji usług zgodnie z Regulaminem. Zamknij » 23. Zygmunt Freud to prawdopodobnie najbardziej znana postać w psychologii. W jakich obszarach lub sytuacjach można według ciebie spotkać się z odniesieniami do Freuda lub jego teorii na temat roli nieświadomości w kształtowaniu świadomych zachowań? 24. Gdy znasz już w skrócie główne obszary badawcze psychologii? Duże nadzieje wiązaliśmy z tym lokalem. Niedawno otwarta na kieleckim Rynku (tuż przy Muzeum Narodowym) restauracja chorwacka Rozmaryn kusiła obietnicą dobrego jedzenia w niewygórowanych cenach. Umówiliśmy się więc (ja, żona moja i brat) w sobotę z Pawłem Kotwicą, który na kuchni chorwackiej się zna,(bez przesady, średnio, coś się kiedyś zjadło – wtrąca Paweł), a oryginalnej pljeskavicy poświęcił w zeszłym roku obszerny artykuł. O pljeskavicy w Olsztynie pisał Mateusz Suchecki, zaś mój kontakt z kuchnią bałkańską ograniczał się póki co do wizyty w warszawskim Cevap. Paweł: Ja też z nową knajpką wiązałem duże nadzieje, bo kuchnia bałkańska należy do moich ulubionych (jak wspomniał Żorż, kiedyś na tym blogu rozpływałem się nad belgradzką pljeskavicą), a rozmaryn to jedno z moich ulubionych ziół (z tych jadalnych). Znam kilku Chorwatów, między innymi piłkarzy ręcznych Vive Targi Kielce (w sobotę Rozmaryn odwiedził ich trener, Bogdan Wenta, z rodziną i znajomymi, muszę go zapytać o opinię). Oczami wyobraźni widziałem na stole butelki znakomitego, orzeźwiającego, chorwackiego wina, a może i rakiję, krewetki z grilla, dorady z pieca, flaszki z różnosmakowymi oliwami. Oliwy do ognia mojej chęci względem wizyty w Rozmarynie dolała wiadomość, że właścicielką knajpki jest Chorwatka. W środku Rozmaryn prezentuje się, jak na mój gust, bardzo fajnie. Jasne, przestronne, proste, bez zbędnych gratów, niemal ascetyczne wnętrze zabytkowej kamienicy, są miejsca do biesiadowania w większym gronie, są przytulne kąciki dla par. Ogródek już tak komfortowy nie jest. Dość ciasno, trudno się przecisnąć między stolikami, ławy przy nich dla „półtorej osoby” – dwóm takim misiom, jak my z Żorżem, było trochę ciasnawo. Żorż: Zapowiadało się więc ciekawie, tym bardziej, że dochodziły do nas sygnały iż ceny naprawdę dobre, a jedzenie smaczne. A więc do rzeczy. Z racji pięknej pogody zasiedliśmy w niewielkim ogródku przed lokalem. Po chwili otrzymaliśmy kartę. Menu jest krótkie, ale zróżnicowane: [singlepic id=947 w=320 h=240 float=] [singlepic id=948 w=320 h=240 float=] Jak widać, obok dań chorwackich, znajdziemy także włoskie inspiracje – bruschetty, pizzę, makarony i risotto. Zamawiamy. Ja proszę o cevapcici w bułce (12 zł) i sataraś, czyli gulasz warzywny (7 zł). Małżonka zamówiła pljeskavicę w bułce (12 zł), brat pljeskvicę z frytkami zamiast bułki, Paweł to samo, a dodatkowo bruschettę z pomidorami (8 zł). Do picia panowie wzięli po dużym Żywcu (5 zł) i dla wszystkich litrową karafkę chorwackiego białego wina stołowego (50 zł). I zaczęły się schody. Po pół godzinie nasz stolik nadal był pusty. Ani napojów ani jedzenia. W końcu jedna z pań obsługujących ogródek postawiła przed nami DWA talerzyki i DWA komplety sztućców, DWA ajwary i… półlitrową karafkę i DWA kieliszki. Chwila konsternacji – to chyba nie dla nas? Nas jest 4 osoby i zamawialiśmy litr wina? Po kolejnych kilku minutach dostaliśmy wreszcie zamówione wino. Białe, cierpkie, zimne – w sam raz na gorąco. [singlepic id=961 w=320 h=240 float=] Jedzenia oczywiście nadal nie ma, mimo iż osoby które przyszły po nas już odebrały swoje zamówienie. Po około 40 minutach zostaliśmy poinformowani, że jeszcze musimy poczekać. Dlaczego? Tego się nie dowiedzieliśmy. Z nudów popijaliśmy wino i spróbowaliśmy ajwaru, który okazał się świetny – gęsty, lekko pikantny o wyraźnie paprykowym smaku. [singlepic id=942 w=320 h=240 float=] Prawie po godzinie zjawiła się wreszcie pierwsza potrawa – bruschetta z pomidorami: [singlepic id=943 w=320 h=240 float=] Oddaję głos Pawłowi: Bardzo przyjemne pieczywko, prawidłowo przypieczone – ani się nie kruszyło, ani nie ciągnęło, pomidory wprawdzie nie chorwackie, ale pachnące, polskie, generalnie nie było się do czego przyczepić, chociaż ja dałbym nieco więcej czosnku, bazylii, oliwy. I kropelkę octu balsamicznego. Następnie wjechał mój sataraś i pljeskavica w bułce dla żony. Sataraś okazał się porażką – po pierwsze warzywa były rozgotowane na papkę. Nienawidzę tego, w takich potrawach jak leczo czy sataraś właśnie warzywa powinny być jędrne i chrupiące. Tutaj była to smutna paciara: [singlepic id=959 w=320 h=240 float=] [singlepic id=960 w=320 h=240 float=] Pomidory, papryka, cukinia, pieczarki – tego się doszukałem. Po doprawieniu solą i pieprzem było to nawet zjadliwe, ale pojawił się kolejny fakap – nie dostałem do tego ani pieczywa ani łyżki, więc po wybraniu warzyw widelcem cały sos pozostał niewykorzystany, bo niby jak go zjeść? Miałem przechylić talerz i wypić?! Pljeskavica w bułce. Największym jej atutem było to, że bułka pieczona jest na miejscu. Smaczna, z chrupiącą skórką i wilgotna w środku. Pljeskavicę robi się z 3 rodzajów mięsa, tutaj była to (moim zdaniem) tylko wołowina. Zwarta, dobrze doprawiona wołowina dodajmy. Cebula, która leżała z boku nie została posiekana, poza tym była to nasza, ostra cebula, a nie łagodniejsza wersja południowa. Jak stwierdził Paweł – jeśli nie mieli łagodniejszej, powinni ją zastąpić czerwoną. Po obfitym posmarowaniu bułki ajwarem było to smaczne i za te pieniądze na pewno warto spróbować. Za 12 zł można się najeść jak średnim kebabem. [singlepic id=949 w=320 h=240 float=] [singlepic id=950 w=320 h=240 float=] [singlepic id=951 w=320 h=240 float=] [singlepic id=952 w=320 h=240 float=] [singlepic id=953 w=320 h=240 float=] Panowie dostali swoją pljeskavicę z frytkami i wymiękli. Kotlet bardziej płaski niż ten w bułce, ale to frytki zostały bohaterem wieczoru. Czegoś takiego jeszcze nie jadłem. Suche, spalone i twarde, jak kamień. Puste w środku – chyba były dłuuugo w gorącym tłuszczu, a potem jeszcze leżały gdzieś z boku, by przed podaniem ponownie trafić do frytury. Paweł: Diabli mnie podkusili na te frytki do pljeskavicy – w standardzie była w lepinji, czyli pieczonej na miejscu bułce. Za taką profanację polskiego ziemniaka kucharza kazałbym zakuć w dyby na środku kieleckiego Rynku i karmiłbym go tym badziewiem. Jeśli zaś chodzi o kotlet, to nie był w mojej ulubionej, zmontowanej z trzech rodzajów mięsa (baraniny, wołowiny, wieprzowiny) wersji, była wyłącznie wołowina, ale w smaku do zaakceptowania, choć z kilkunastu, które jadłem w życiu w niemal wszystkich krajach byłej Jugosławii, ta była dość biedna. Bo mięso miało grubość pół centymetra, więc było za bardzo wysmażone, a powinno być lekko różowe w środku. Sytuację nieco uratował ajwar, czyli pasta z pomidorów, papryki i bakłażanów, zgadzam się z Żorżem, smaczna. Mięsu do towarzystwa brakowało kawałka pomidora, ogórka, może płatków chilli do przyprawienia, czy słynnego bałkańskiego kajmaka. Była tylko cebula. [singlepic id=946 w=320 h=240 float=] [singlepic id=954 w=320 h=240 float=] [singlepic id=955 w=320 h=240 float=] Żorż: Zapytałem, gdzie moje cevapcici. Okazało się, że pani nie zapisała tego zamówienia (podobnie jak wcześniej mojego piwa – wcina się Paweł). Więc cóż, trzeba było znowu poczekać. Paweł nie zaspokoił głodu, więc domówił sałatkę z ośmiornicą (28 zł). Cevapcici. Podobnie jak pljeskavica podane były w bułce. Moja okazała się dużo smaczniejsza niż ta żony, większa, bardziej puchata i wilgotniejsza. Kilka wałeczków wołowiny plus ajwar do środka. Ciężko było to trzymać rękach, więc jadłem sztućcami. Bułka była gorąca i smaczna, mięso również gorące, soczyste i dobrze doprawione. Ajwar bardzo dobrze podkreślał smak. Dla mnie było to najbardziej udane danie z dotychczas zamówionych. Za 12 zł jest to bardzo dobra alternatywa dla kebaba. [singlepic id=944 w=320 h=240 float=] [singlepic id=945 w=320 h=240 float=] Sałatka z ośmiornicą wyglądała kusząco: [singlepic id=956 w=320 h=240 float=] [singlepic id=957 w=320 h=240 float=] [singlepic id=958 w=320 h=240 float=] Żorż: Dla mnie miała jedna istotną wadę – ośmiornica była twarda i gumowata! Paweł: Potwierdzam, nieco twardawa, zjadłem dwa kawałeczki i oddałem mecz walkowerem. Na szczęście w morzu rukoli pływały wielkie, zielone niedrylowane oliwki. No i (nareszcie!) sosjerka pełna chorwackiej oliwy z mnóstwem czosnku i ziół. Podsumowanie Żorża: Lokal ma ogromny, lecz póki co, niewykorzystany potencjał: kapitalne położenie, ciekawe menu i dobre ceny. Poza tym osoby kibicujące Vive Kielce mogą tam spotkać zawodników i trenera Wentę. Rachunek dla 4 osób wyniósł 151 zł. Za te pieniądze na pewno można zjeść lepiej i… szybciej. Ja długo się w Rozmarynie nie pojawię, odczekam miesiąc, aż kuchnia i obsługa się zgra, a dania zaczną smakować tak, jak powinny. Na cevapcici jednak Was namawiam, bo w tej cenie jest to świetna kanapka. Podsumowanie Pawła: Ceny bardzo, bardzo OK, jakość darów bożych zróżnicowana, od ohydnych frytek, przez biedną pljeskavicę i przeciętną sałatkę z ośmiornicą, do przyjaznych dla brzusia bruschetty i ajwaru. Plus za wino w karafkach i fajne szkło do niego. Aha, warto byłoby wrzucać koło dań jakąś dekorację, choćby parę listków bazylii, bo samotny kotlet na wielkim białym talerzu wygląda tragicznie. Mimo sporej porażki w pierwszym podejściu, spróbuję Rozmarynu za jakiś czas. Jak kelnerki się trochę ogarną, bo na razie starają się być miłe, ale są nieporadne, a kucharz wprawi w chyba obcej dla niego kuchni. Czyli: Rozmarynie, ja cię jeszcze nie skreślam, ale rozwijaj się! Tego samego dnia (lecz sporo wcześniej) pljeskavicę jadł tam Mocny. Jego videorelacja TUTAJ.
Tłumaczenia w kontekście hasła "na spadochronie" z polskiego na niemiecki od Reverso Context: Skocz na spadochronie solo albo z drużyną maksymalnie trzech znajomych, aby toczyć walki na lądzie, morzu i w powietrzu, podczas gdy potężny, nieprzekraczalny pierścień ognia powoli zbliża się do ciebie i twoich wrogów.
Opublikowany: 15-02-2019 Ostatnio aktualizowany: 07-10-2021 Nie jestem w stanie zliczyć ile już razy słyszałam to pytanie. I nigdy nie wiem jak odpowiedzieć, bo nie da się prosto „tak” albo „nie”. Jest różnie, dużo się zmieniało w miarę jak zdobywałam doświadczenie i zależy o jakim rodzaju „bania się” mówimy. Postaram się to wyjaśnić :) Strach przed wyskoczeniem z samolotu Nie pamiętam już czy bardziej się bałam przed pierwszym skokiem w życiu, który był w tandemie, czy przed pierwszym skokiem na kursie (minęło 15 lat od kursu i 16 lat od tandemu), ale niewątpliwie były to najbardziej przerażające momenty w moim życiu. W przypadku skoku w tandemie, jeśli dobrze to sobie przypominam, to najbardziej się bałam podczas tych kilku sekund, kiedy staliśmy w drzwiach chwilę przed wyjściem. Trochę inaczej to wyglądało już na kursie, kiedy skakałam z własnym spadochronem na plecach, musiałam sama podjąć decyzję, że skaczę i miałam do wykonania w powietrzu jakieś zadania. Właściwie nadal to tak wygląda… Już w momencie jak zaczynam iść w kierunku drzwi, przełączam się w tryb działania. Wchodzę w stan pełnej koncentracji i poziom adrenaliny, ciśnienia krwi itd. na pewno mam wtedy wysoki, ale dzięki temu, że w 100% skupiam się na tym, co mam do zrobienia, strach odchodzi na bok i nie odczuwam go wtedy. Najbardziej przerażające były oczywiście pierwsze skoki. Potem, w miarę zdobywania doświadczenia strach, który odczuwałam przed skokiem osłabiał się, jednak nie był to spadek wprost proporcjonalny. Miałam sto kilka skoków, kiedy zauważyłam podczas lotu samolotem, że się nie boję. Było to akurat podczas kilkudniowego pobytu w Hiszpanii, kiedy każdego dnia wykonywałam po 2 – 4 skoki. Wystarczyło jednak, że przez zimę nie skakałam, potem przyszedł nowy sezon i stres wrócił. Jak trochę poskakałam to znikał, ale wystarczyło kilka tygodni przerwy i pojawiał się ponownie. Był już jednak znacznie mniej nasilony, niż przed pierwszymi skokami. Obecnie skaczę bardzo rzadko, nie więcej niż kilka, kilkanaście skoków w sezonie, podczas gdy w pierwszych latach było to kilkadziesiąt rocznie, więc stres prawie zawsze mi towarzyszy. Jedno się jednak zmieniało – obecnie najbardziej się boję, będąc jeszcze na ziemi. Od początku tak było, że zaczynałam się stresować zanim jeszcze weszłam do samolotu, jednak im wyżej, tym strach był silniejszy i dopiero na chwilę przed wyjściem odchodził na bok. Teraz największy stres czuję w momencie przygotowywania się do skoku – zakładania kombinezonu, spadochronu, sprawdzania sprzętu itp. a w samolocie stres się zmniejsza. W pewnym momencie, jak miałam już ponad 200 skoków, miałam 3-letnią przerwę w skokach. Siedząc na strefie spadochronowej i czekając na pierwszy skok po przerwie, i potem przygotowując się do tego skoku, mój poziom stresu był chyba zbliżony do tego co czułam przed pierwszymi skokami. Jednak w samolocie, na wysokości kilkuset metrów zaczęło mi powoli przechodzić. Wiedziałam, że za chwilę będzie fajna zabawa i nie mogłam się doczekać aż znowu poczuję to niesamowite swobodne spadanie. Nigdy jednak się nie zdarzyło, żebym w samolocie siedziała zupełnie wyluzowana, tak jak bym miała za chwilę wyjść na rower albo tak jak się czuję przed rozpoczęciem jakiejś łatwej drogi na ściance wspinaczkowej. Pewien poziom stresu zawsze u mnie jest. Czego tak właściwie się boję? Nikt mi chyba nigdy nie zadał tego pytania, ale ja sama, zwłaszcza na początku, wielokrotnie je sobie zadawałam. I tak naprawdę boję się niczego. To znaczy, mój stres przed skokiem nie wynika z jakichś czarnych scenariuszy, że zrobię sobie krzywdę albo że spadochron się nie otworzy. Nie wynika też z lęku wysokości, bo ja wysokość uwielbiam i zachwyca mnie ona a nie przeraża. Po prostu się stresuję. Arno Ilgner, autor książki „Skalni wojownicy. Trening mentalny dla wspinaczy”, taki rodzaj stresu nazywa „lękami fantomowymi”. Osoby po amputacji kończyny często odczuwają ból amputowanej ręki czy nogi, który nazywa się bólem fantomowym. Podobnie jak może nas boleć coś, czego nie ma, możemy też bać się czegoś, czego nie ma. W przeciwieństwie do strachu przed prawdziwym zagrożeniem, lęk fantomowy jest ogólnym lękiem przed nieznanym, przed światem poza strefą komfortu. Ja nawet nie staram się z tym stresem walczyć, po prostu akceptuję, że jest i robię swoje. Strach podczas skoku spadochronowego Podczas samego skoku nie odczuwam strachu. Tak jak wspominałam wcześniej, chwilę przed wyjściem z samolotu, wchodzę w stan pełnej koncentracji. W psychologii nazywa się to stanem flow albo stanem uskrzydlenia. Jestem wtedy w innym świecie… o niczym nie myślę, tylko działam. Strach zostaje w samolocie i tak było od pierwszego skoku. Polecam opowieść Willa Smitha o jego doświadczeniach ze skoku w tandemie. Zwłaszcza od 4:05. Właśnie tak się czułam w pierwszym skoku :) Równie przyjemnie jest już po skoku. Kiedy adrenalina opada, pojawia się taki fajny wewnętrzny spokój. Teraz już niestety nie wchodzę po skoku w aż tak głęboki relaks, ale kiedyś po wylądowaniu mogłam przez pół dnia siedzieć i tylko patrzeć w niebo z uśmiechem na ustach i nie myśleć zupełnie o niczym. Strach przed wypadkiem Powiedziałam, że nie boję się, że zrobię sobie krzywdę albo że spadochron się nie otworzy, ale miałam tylko na myśli, że nie odczuwam przed tym strachu przed samym skokiem. Mam świadomość, że wypadki się zdarzają i że mi też może się zdarzyć. Po skoku w tandemie długo się zastanawiałam czy na pewno warto zaczynać szkolenie spadochronowe. Kilka lat wcześniej miałam operację kręgosłupa i mój ortopeda mi tego zabronił. Zastanawiałam się czy może on ma rację, co będzie jeśli skończę na wózku inwalidzkim albo jeśli mój kręgosłup nie wytrzyma powtarzających się obciążeń i w wieku 30 lat będę zmagać się z codziennym bólem. Czy opłaca się ryzykować? Uznałam jednak, że się opłaca, bo nic mi nie da tyle radości co skoki. I po tym jak zdecydowałam, że chcę ryzykować, więcej już nie miałam wątpliwości. Zdarzają się sytuacje, w których wiem, że skok wiązałby się z większym ryzykiem wypadku niż zwykle, na przykład jest silny wiatr albo jestem zmęczona. Mogę wtedy powiedzieć, że boję się, że nie dam rady. I jeśli czuję taką obawę, to nie decyduję się na skok – nie planuję się w ogóle albo się wyplanowuję. Jeśli jednak uznam, że dam radę, to potem w samolocie już nie rozważam czy na pewno dam. Moja 3-letnia przerwa wynikała z kilku przyczyn. Po części ze względów finansowych, po części zabrakło mi motywacji, bo nie widziałam postępów w moich umiejętnościach, a po części bałam się wypadku. Ten strach po części wynikał z tego, że obecnie mam większą świadomość różnych zagrożeń niż jak zaczynałam skakać. Przed rozpoczęciem kursu i tak sporo czytałam o skokach, również o wypadkach, ale mimo to o wielu zagrożeniach dowiadywałam się dopiero w miarę zdobywania doświadczenia i teraz skoki spadochronowe wydają mi się bardziej niebezpieczne niż kiedyś. Po części wynikało to też chyba z tego, że z wiekiem ludzie często stają się mniej skłonni do ryzyka i tak samo jest w moim przypadku. Na jednej szali położyłam ryzyko a na drugiej przyjemność jaką dają mi skoki, która jest obecnie mniejsza niż kiedyś i wyszło mi, że nie opłaca się ryzykować. W pewnym momencie nabrałam jednak ochoty, żeby ponownie skoczyć i znowu, jak już się na to zdecydowałam to więcej wątpliwości nie miałam i nigdy mi się nie zdarzyło, żebym w samolocie zastanawiała się co ja tu robię i czy na pewno chcę skoczyć. Jeśli jednak zdarzyłoby się kiedyś, że z jakiegoś powodu poczuję się źle w samolocie i nie będę pewna, czy jestem w stanie bezpiecznie wykonać skok, to myślę, że nie będę się bała zrezygnować przed samym skokiem. fot. Cezary Subieta, mój kurs spadochronowy w Pociunai na Litwie :) Autor: Maja Kochanowska
For only $25 you can promote Go4Grow - Rozwijaj się z nami! across Podbay for an entire day. Podbay is visited by an average of 40,000+ people per day according to our site analytics in October 2020. Strona główna / Galeria / O mój rozmarynie rozwijaj się Poprzednie zdjęcie w galerii użytkownika Następne zdjęcie w galerii użytkownika mój jeszcze śpi cha cha cha Obecne wybrane sortowanie:Ostatnio dodane Jeszcze nikt nie polubił tego zdjęcia Dodał: lilia111 Dodano: 2022-02-27 22:03:18 Oglądany: 250 Komentowano: 0 Oceniano: 0 Aktualna ocena: Użytkownik wyłączył możliwość głosowania na zdjęcia w swoich galeriach 0 komentarzy Dodaj swój komentarz Informacje o: lilia111 Imie: Ula Miasto: MIASTO W MIEŚCIE Płeć: Kobieta zobacz profil Inne zdjecia: lilia111 Liliowiec ze spaceru... komentarzy: 1 Pozdrawiam... komentarzy: 1 Różowa ze spaceru... komentarzy: 1 Będzie dyńka lub cukinka.... komentarzy: 2 Rozczochrana.... komentarzy: 0 Obgryziona troszkę... komentarzy: 3 W Cieniu drzew.... komentarzy: 1 Pozdrawiam... komentarzy: 1 Cytrynowa... komentarzy: 2 Schowany w kwiecie... komentarzy: 4 1 2 3 4 5 … 851 852 EncyklopediaRośliny doniczkoweKwiaty ogrodowePnączaDrzewa i krzewyBylinyJednoroczne i dwuletnieCebuloweZioła i PrzyprawyTrawyKaktusy Listen online to Traditional - O mój rozmarynie rozwijaj się and find out more about its history, critical reception, and meaning. ...i sztuki też niechaj się rozwijają. Pewna osoba z angielskiego kościółka uczy amerykańskie dzieci o Polsce i pytała, czy miałabym jakieś pomysły na polskie krafty. Wydaje mi się, że wycinanka łowicka w uproszczonym wydaniu by się nadawała, więc zrobiłam jej przykładową kompozycję. Oto moje dzieło na pierwszy dzień maja, na wyzwanie rzucone przez Miszelkę, polegające na tym, żeby codziennie powstała jakaś sztuka. Myślę, że w moim wydaniu będzie to głównie kartkowanie, bo przydałoby się mieć ich kilka na zapas na różne okazje, a tu ciągle kończy się na tym, że je robię pędem, w ostatniej chwili. Zrobiłam też sobie półprodukt - tło do kolejnej kartki, nie zielone ani nie niebieskie! Miało być tak naprawdę różowe, na przekór sobie, ale jakoś zdryfowałam w stronę fioletu. No i jeszcze pocztówka z balkonu, czyli tytułowy rozmaryn - na powiększeniu widać fakturę liścia, jakoś nigdy nie zauważyłam, że jest taki kostropaty :) A teraz pędem lecę sprzątać sprzątaniem wielkim w sypialni, co miałam zacząć od razu, bladym świtem, ale zaplątałam się w papier.
Translations in context of "że lądujesz na spadochronie" in Polish-English from Reverso Context: Rozwiązanie które znalazłem polega na tym, że lądujesz na spadochronie na dachu, zdejmujesz ciuszki, a wtedy wskakujesz w to maleństwo.
Czasami tak wygodnie zasiedzimy się w tej naszej bezpiecznej sferze komfortu, że wołami nas z niej nie wyciągnąć. Tak kurczowo trzymamy się utartych przyzwyczajeń. Utartego toku myślenia … o sobie. Tego nie potrafię. To nie dla mnie. To też nie. I to też nie. Tylko dlaczego z pewną taką zazdrością patrzymy na innych? Bo robią to, o czym my marzyliśmy od zawsze. Ale tylko marzyliśmy. Callanetics to nie dla mnie. Przez lata tkwiłam w tym przekonaniu. Zazdrościłam innym – sylwetki. Ale tylko … zazdrościłam. Aż spróbowałam Callanetics. Nie wiem dlaczego tak długo myślałam, że to nie dla mnie. Wbiłam sobie to do głowy i ugruntowałam na długie lata na podstawie wątłych przesłanek. W jakiejś gazetce wpadłam na zestaw ćwiczeń do Callaneticsu. Nie doczytałam do końca. A już miałam swoje zdanie. “To nie dla mnie”. Tymczasem po latach spróbowałam. Przypadkowo. Trochę wbrew własnym uprzedzeniom. Okazało się, że to świetne rozwiązanie … dla mnie. Sposób na odrobinę gimnastyki, w ciasnym mieszkaniu, przy małych dzieciach. Gimnastyki, która skutecznie pomaga wyprostować skrzywione plecy. Po prostu czuję, jak wszystkie mięśnie pracują. A skoro pracują, to się wzmacniają. A wzmocnione mięśnie grzbietu, brzucha i inne ciągną w górę przygarbiony kręgosłup. Nagle nasza sylwetka staje się bardziej wysmukła, bardziej sprężysta. A wystarczyło tylko spróbować. Ale żeby spróbować … Trzeba było przełamać wewnętrzny opór. Przezwyciężyć stare przekonanie (To przecież nie dla mnie). Włożyć odrobinę wysiłku, by pierwszy, drugi, trzeci raz przebrnąć przez serię ćwiczeń. Dalej idzie już z siła przyzwyczajenia jest taka, że nowe rzeczy, kiedy nikt czy nic nas do nich nie zmusza, odkładamy na później. [Tweet “Głupie nie są rzeczy, które wymyślasz. Głupie jest to, że ich nie realizujesz.”]Bo wszystko, co nowe, wymaga wysiłku. Nauczenie się czegoś nowego, wyjście do nowych osób, wyrobienie w sobie nowego nawyku np zdrowszego jedzenia. Ale niestety … [Tweet “Jak szybko nie teraz, staje się nigdy. M. L. King”]Wygodniej jest tkwić w strefie komfortu, w starej dobrze znanej rutynie i się z niej nie ruszać. Wygodniej mówić sobie (z góry, z zasady, od ręki): To nie dla mnie. I w ogóle nie próbować. Albo spróbować. Tak dla spokokju sumienia. Ale bez większego wysiłku. Po łepkach. Przyjmując pierwszą napotkaną przeszkodę jako wystarczające usprawiedliwienie, by dać sobie spokój. A nie mówiłem. To nie dla mnie. Jogging, joga, programowanie, stworzenie własnej firmy, zaangażowanie się w jakiąś działalność społeczną czy polityczną. To nie dla mnie. [Tweet “Kto nie wierzy we własny rozwój, ten na zawsze pozostanie szarym przechodniem. Goethe”]Wrócić do bezpiecznej dobrze znanej strefy komfortu. Do codziennej, dobrze opanowanej rutyny. Zaszyć się w niej. Do motywującej … do niczego przekonania, że to nie dla mnie. To też nie dla mnie. I to też. Wreszcie mieć święty spokój. Zero stresu. A dalej żyć, nie umierać. A jak umierać, to z idealną pracę. Niewiele odpowiedzialności. Wszystko jest tak shierarchizowane, że gdy pojawia się problem, przekazuję pałeczkę komuś wyżej. Codzienna bezpieczna rutyna. Ale większość moich kolegów skarży się właśnie na to. Tracą motywację, bo cały czas robią to samo. I czują, że się nie rozwijają. Odchodzą do innej pracy. Nawet jeżeli ta też będzie monotonna. Zawsze to jakaś zmiana. Bo jakaś wewnętrzna siła pcha nas do nieustannego rozwoju. Do przechodzenia samego siebie. Człowiek to brzmi dumnie. Chcesz robić postępy? W czymkolwiek. To wymaga wysiłku. Nie świętego ktoś mądry, mądrze powiedział:[Tweet ” Problem to okazja w przebraniu.”]Bo dobrowolnie, nieprzymuszeni przez okoliczności, niechętnie wychodzimy ze strefy komfortu. Tak się bezpiecznie w niej zasiedzieliśmy. Czasami tylko problem, potrafi nas z niej ruszyć. Czasami choroba sprawia, że zmieniamy nasze przyzwyczajenia żywieniowe i zaczynamy żyć kiedyś się w coś takiego wpakowałam. Chorobę, która wynikała z mojego starego trybu życia. Ta choroba była sygnałem alarmowym. Wymusiła na mnie pewne zmiany. Więcej się ruszam i lepiej odżywiam. Te zmiany wyszły na dobre mojemu zdrowiu. Ale na początku był problem. Bez niego nic by się nie zmieniło. Bo by coś się zmieniło, potrzeba w to włożyć wysiłek. A tego zwyczajnie się nam nie chce. Ale czy trzeba czekać, aż wstrząśnie nami problem?Aż popadniemy w jakieś choróbsko od tego nieusatnnego narzekania. Moje życie jest szare i do dupy…[Tweet “Dlaczego nie ryzykować chodząc po drzewach. Przecież to na nich rosną owoce. M. Twain”]Czasami wystarczy spróbować czegoś nowego. Nawet jeżeli w głębi ducha wiem, że to nie dla mnie. Bo na początku do każdej nowej rzeczy trzeba się przekonać. A to wymaga czasu. Tak jest chociażby z banalnym smakowaniem nowych potraw. Pamiętam, jak pierwszy raz w życiu jadłam ostrygi. Nie smakowały mi. Za drugim razem było już dużo lepiej. Akurat ostrygi to nie moja para kaloszy. Ale np Callanetics to jest to. Dla mnie. Sama nie wiem dlaczego tak konsekwentnie odrzucałam go przez lata. Bo to nie dla mnie. Wiedziałam to bez i zaskoczyłam samą siebie. Lubię to. Pewne rzeczy po prostu trzeba spróbować. By lepiej poznać samego siebie. Nawet jeżeli czasami tak bardzo się nie chce.[Tweet “Zwycięzcy robią to, czego przegranym się nie chciało. nie spróbujesz, może nie będziesz wiedział, że kręci Cię majsterkowanie. A może znajdziesz w ten sposób to, czego szukałeś przez całe życie. Pasję, nowe umiejętności, nowy zawód. Majsterkowanie? Przecież to tylko dla facetów. Więc nie dla mnie. Tak sobie mówię. Ale mam takie wewnętrzne przeczucie, że spodobało by mi się. Tylko nie mogę się do tego zabrać. Nie wiem od czego zacząć. Na początek trzeba by poszukać materiałów, nauczyć się czegoś nowego, przełamać wewnętrzne opory. A to wymaga wyjścia ze sfery komfortu. Czy mi się chce?A czasami wystarczy się tylko za coś zabrać, by wciągnęło. Czy słyszeliście o zasadzie 2 minut? Jeżeli możesz zrobić coś w 2 minuty, to zrób to od razu. Jeżeli stosujecie ją u siebie, to pewnie zauważyliście, że potrafi czynić cuda. A czyni cuda, bo zmusza do chętnie odłożyło by się jakiś administracyjny papier na później. Ale siadamy do niego, bo to przecież zajmie tylko 2 minuty. Wtedy okazuje się, że nie taki diabeł straszny. A jaka jest z próbowaniem czegoś nowego. Czasami ciężko się za to zabrać. Zwłaszcza, gdy nie ma kogoś, kto poprowadził by nas za rękę. Najtrudniejszy jest pierwszy krok. Tymczasem nasz umysł jest nastawiony na uczenie się nowych rzeczy. Homo sapiens. To nie homo to nasza siła napędowa. O ile nie zaszyjemy się w sferze komfortu, ile satysfakcji potrafi nam dać np poznanie nowych osób. Tylko, że najpierw trzeba wyjść do ludzi. Ile satysfakcji daje nam nauczenie się czegoś nowego. Tylko najpierw trzeba przezwyciężyć własne lenistwo i pierwsze trudności. Bo wszystko jest trudne, zanim stanie się proste. Ale czasami wolimy mieć święty spokój. A dalej żyć, nie umierać. A jak umierać, to z dlaczego? Dlaczego nie spróbować nowych rzeczy? Sięgnąć po nowe smaki? Wtedy dopiero czujemy, że żyjemy. W głębi ducha pragniemy się rozwijać. Mamy ciekawość świata, ludzi i życia. Od dziecka. To ona pcha nas na przód. Dlatego tak hucznie świętujemy każdy kolejny rok. Co przyniesie nam dobrego?Czasami warto dać się zaskoczyć. Mnie ostatnio zaskoczył przepis na zupę gruszkowo – marchewkową. Zaskoczył mnie sam pomysł. Zaskoczyło mnie to, że tak mi ta zupa zasmakowała. Na szybko podrzucam przepis. Zupa nam będą:3 gruszki, 4 marchewki, 1 l rosołu z kury, 3 cebulki, szczypta kminku, sól i gruszki, kroimy na kawałeczki. Marchewkę kroimy w garnku lekko podrumieniamy cebulkę, w niewielkiej ilości marchewkę i gruszkę. Zalewamy rosołem z kury. Doprawiamy do smaku. Ja moją zupę nagotowywałam bezpośrednio na kawałku mięsa. I też mi smakowało. Posmakujcie. Polecam. Smakujcie nowych rzeczy, bo to dodaje smaku naszemu życiu. A czasami po prostu wystarczy ruszyć się z domu. Chociażby dla rozgrzewki. Pozdrawiam serdecznieBeata
1. O mój rozmarynie, rozwijaj się, (2x) Pójdę do dziewczyny, Pójdę do jedynej, Zapytam się. 2. A jak mi odpowie: „Nie kocham cię!” Ułani werbują, Strzelcy maszerują – Zaciągnę się. 3. Dadzą mi buciki z ostrogami I siwy kabacik, I siwy kabacik Z wyłogami. 4. Dadzą mi konika cisawego I ostrą szabelkę, I ostrą szabelkę

Tagi Alpe Adria (424), Alpe Adria Brno 2010 (309), Bydgoszcz (548), EICMA (225), German Open (270), Hockenheimring (270), I runda WMMP (213), IV runda WMMP (329), Mediolan (225), parking Auchan (236), Streetbike Freestyle (381), stunt (660), stunt Bydgoszcz (236), StuntGP (239), StuntGP International (238), stuntgp of Poland (214), stunt gp of Poland (236), Stunt Riding German Open (270), Taboo (374), targi EICMA (225), targi Mediolan (225), targi motocyklowe (378), tor PoznaĹ„ (267), WMMP (1044), WMMP Brno 2010 (309), wy¶cigi motocyklowe (386), Wy¶cigowe Motocyklowe Mistrzostwa Polski (398), wyĹ›cigi motocyklowe (266), WyĹ›cigowe Motocyklowe Mistrzostwa Polski (369), Wyscigowe Motocyklowe Mistrzostwa Polski (256) FotoBlog - zmija - Archiwum styczeń 2013 styczeń 2012 wrzesień 2011 maj 2011 kwiecień 2011 styczeń 2011 grudzień 2010 paĽdziernik 2010 wrzesień 2010 sierpień 2010 lipiec 2010 czerwiec 2010 maj 2010 kwiecień 2010 marzec 2010 luty 2010 styczeń 2010 grudzień 2009 listopad 2009 paĽdziernik 2009 wrzesień 2009 sierpień 2009 lipiec 2009 czerwiec 2009 maj 2009 kwiecień 2009 luty 2009 styczeń 2009 grudzień 2008 listopad 2008 paĽdziernik 2008 wrzesień 2008 sierpień 2008 lipiec 2008 czerwiec 2008 maj 2008 luty 2008 listopad 2007

826 views, 13 likes, 4 loves, 6 comments, 4 shares, Facebook Watch Videos from Naturi.love - Chwastowisko naturalnie i ziołowo: O mój rozmarynie rozwijaj się
Dołącz do innych i śledź ten utwór Scrobbluj, szukaj i odkryj na nowo muzykę z kontem Czy znasz wideo YouTube dla tego utworu? Dodaj wideo Czy znasz wideo YouTube dla tego utworu? Dodaj wideo Występuje także w Statystyki scroblowania Ostatni trend odsłuchiwania Dzień Słuchaczy Niedziela 30 Styczeń 2022 1 Poniedziałek 31 Styczeń 2022 2 Wtorek 1 Luty 2022 0 Środa 2 Luty 2022 1 Czwartek 3 Luty 2022 1 Piątek 4 Luty 2022 3 Sobota 5 Luty 2022 0 Niedziela 6 Luty 2022 0 Poniedziałek 7 Luty 2022 2 Wtorek 8 Luty 2022 1 Środa 9 Luty 2022 3 Czwartek 10 Luty 2022 3 Piątek 11 Luty 2022 4 Sobota 12 Luty 2022 2 Niedziela 13 Luty 2022 1 Poniedziałek 14 Luty 2022 2 Wtorek 15 Luty 2022 1 Środa 16 Luty 2022 4 Czwartek 17 Luty 2022 3 Piątek 18 Luty 2022 3 Sobota 19 Luty 2022 1 Niedziela 20 Luty 2022 1 Poniedziałek 21 Luty 2022 1 Wtorek 22 Luty 2022 0 Środa 23 Luty 2022 1 Czwartek 24 Luty 2022 2 Piątek 25 Luty 2022 6 Sobota 26 Luty 2022 3 Niedziela 27 Luty 2022 2 Poniedziałek 28 Luty 2022 1 Wtorek 1 Marzec 2022 3 Środa 2 Marzec 2022 4 Czwartek 3 Marzec 2022 3 Piątek 4 Marzec 2022 1 Sobota 5 Marzec 2022 1 Niedziela 6 Marzec 2022 0 Poniedziałek 7 Marzec 2022 1 Wtorek 8 Marzec 2022 0 Środa 9 Marzec 2022 1 Czwartek 10 Marzec 2022 2 Piątek 11 Marzec 2022 2 Sobota 12 Marzec 2022 2 Niedziela 13 Marzec 2022 0 Poniedziałek 14 Marzec 2022 2 Wtorek 15 Marzec 2022 1 Środa 16 Marzec 2022 1 Czwartek 17 Marzec 2022 4 Piątek 18 Marzec 2022 2 Sobota 19 Marzec 2022 0 Niedziela 20 Marzec 2022 1 Poniedziałek 21 Marzec 2022 0 Wtorek 22 Marzec 2022 1 Środa 23 Marzec 2022 1 Czwartek 24 Marzec 2022 3 Piątek 25 Marzec 2022 1 Sobota 26 Marzec 2022 0 Niedziela 27 Marzec 2022 1 Poniedziałek 28 Marzec 2022 0 Wtorek 29 Marzec 2022 4 Środa 30 Marzec 2022 7 Czwartek 31 Marzec 2022 5 Piątek 1 Kwiecień 2022 0 Sobota 2 Kwiecień 2022 3 Niedziela 3 Kwiecień 2022 1 Poniedziałek 4 Kwiecień 2022 2 Wtorek 5 Kwiecień 2022 3 Środa 6 Kwiecień 2022 0 Czwartek 7 Kwiecień 2022 0 Piątek 8 Kwiecień 2022 2 Sobota 9 Kwiecień 2022 3 Niedziela 10 Kwiecień 2022 3 Poniedziałek 11 Kwiecień 2022 1 Wtorek 12 Kwiecień 2022 1 Środa 13 Kwiecień 2022 1 Czwartek 14 Kwiecień 2022 2 Piątek 15 Kwiecień 2022 0 Sobota 16 Kwiecień 2022 3 Niedziela 17 Kwiecień 2022 0 Poniedziałek 18 Kwiecień 2022 1 Wtorek 19 Kwiecień 2022 3 Środa 20 Kwiecień 2022 2 Czwartek 21 Kwiecień 2022 1 Piątek 22 Kwiecień 2022 1 Sobota 23 Kwiecień 2022 0 Niedziela 24 Kwiecień 2022 0 Poniedziałek 25 Kwiecień 2022 0 Wtorek 26 Kwiecień 2022 1 Środa 27 Kwiecień 2022 0 Czwartek 28 Kwiecień 2022 1 Piątek 29 Kwiecień 2022 0 Sobota 30 Kwiecień 2022 1 Niedziela 1 Maj 2022 1 Poniedziałek 2 Maj 2022 0 Wtorek 3 Maj 2022 0 Środa 4 Maj 2022 0 Czwartek 5 Maj 2022 1 Piątek 6 Maj 2022 2 Sobota 7 Maj 2022 0 Niedziela 8 Maj 2022 1 Poniedziałek 9 Maj 2022 2 Wtorek 10 Maj 2022 2 Środa 11 Maj 2022 2 Czwartek 12 Maj 2022 3 Piątek 13 Maj 2022 0 Sobota 14 Maj 2022 1 Niedziela 15 Maj 2022 1 Poniedziałek 16 Maj 2022 1 Wtorek 17 Maj 2022 0 Środa 18 Maj 2022 1 Czwartek 19 Maj 2022 0 Piątek 20 Maj 2022 3 Sobota 21 Maj 2022 1 Niedziela 22 Maj 2022 0 Poniedziałek 23 Maj 2022 1 Wtorek 24 Maj 2022 1 Środa 25 Maj 2022 1 Czwartek 26 Maj 2022 1 Piątek 27 Maj 2022 1 Sobota 28 Maj 2022 3 Niedziela 29 Maj 2022 0 Poniedziałek 30 Maj 2022 1 Wtorek 31 Maj 2022 0 Środa 1 Czerwiec 2022 0 Czwartek 2 Czerwiec 2022 1 Piątek 3 Czerwiec 2022 1 Sobota 4 Czerwiec 2022 1 Niedziela 5 Czerwiec 2022 2 Poniedziałek 6 Czerwiec 2022 2 Wtorek 7 Czerwiec 2022 2 Środa 8 Czerwiec 2022 0 Czwartek 9 Czerwiec 2022 0 Piątek 10 Czerwiec 2022 0 Sobota 11 Czerwiec 2022 2 Niedziela 12 Czerwiec 2022 0 Poniedziałek 13 Czerwiec 2022 0 Wtorek 14 Czerwiec 2022 0 Środa 15 Czerwiec 2022 1 Czwartek 16 Czerwiec 2022 1 Piątek 17 Czerwiec 2022 4 Sobota 18 Czerwiec 2022 1 Niedziela 19 Czerwiec 2022 2 Poniedziałek 20 Czerwiec 2022 0 Wtorek 21 Czerwiec 2022 0 Środa 22 Czerwiec 2022 1 Czwartek 23 Czerwiec 2022 0 Piątek 24 Czerwiec 2022 1 Sobota 25 Czerwiec 2022 0 Niedziela 26 Czerwiec 2022 1 Poniedziałek 27 Czerwiec 2022 0 Wtorek 28 Czerwiec 2022 1 Środa 29 Czerwiec 2022 0 Czwartek 30 Czerwiec 2022 0 Piątek 1 Lipiec 2022 0 Sobota 2 Lipiec 2022 0 Niedziela 3 Lipiec 2022 2 Poniedziałek 4 Lipiec 2022 1 Wtorek 5 Lipiec 2022 0 Środa 6 Lipiec 2022 1 Czwartek 7 Lipiec 2022 2 Piątek 8 Lipiec 2022 1 Sobota 9 Lipiec 2022 0 Niedziela 10 Lipiec 2022 0 Poniedziałek 11 Lipiec 2022 1 Wtorek 12 Lipiec 2022 1 Środa 13 Lipiec 2022 0 Czwartek 14 Lipiec 2022 2 Piątek 15 Lipiec 2022 1 Sobota 16 Lipiec 2022 0 Niedziela 17 Lipiec 2022 0 Poniedziałek 18 Lipiec 2022 1 Wtorek 19 Lipiec 2022 1 Środa 20 Lipiec 2022 0 Czwartek 21 Lipiec 2022 2 Piątek 22 Lipiec 2022 3 Sobota 23 Lipiec 2022 1 Niedziela 24 Lipiec 2022 1 Poniedziałek 25 Lipiec 2022 0 Wtorek 26 Lipiec 2022 1 Środa 27 Lipiec 2022 2 Czwartek 28 Lipiec 2022 1 Piątek 29 Lipiec 2022 1 Sobota 30 Lipiec 2022 2 Zewnętrzne linki Apple Music O tym wykonwacy Podobni wykonawcy Wyświetl wszystkich podobnych wykonawców Aktualności API Calls
Droga się wydłuża, wydaje się, że jest się bliżej światła, ale ono się oddala, ciągnie i ciągnie. Dociera to do mózgu i to jest ten kubeł. Świadomość, że wcale się nie przybliża do wyjścia. Że jest się daleko, być może tam, gdzie było się wcześniej. Kto to wie? Może stało się w miejscu, może nawet nie zrobiło O mój rozmarynie (1), rozwijaj się, Pójdę do dziewczyny, Pójdę do jedynej, Zapytam się. A jak mi odpowie: „Nie kocham cię!”. —. Ułani werbują, Strzelcy maszerują —. Zaciągnę się.
D12 World - D-12 zobacz tekst, tłumaczenie piosenki, obejrzyj teledysk. Na odsłonie znajdują się słowa utworu - D12 World.
.