13. NIEDZIELA ZWYKŁA (rok A) Trzy kroki ku homilii, ks. Marek Gilski. Trzy kroki ku homilii, ks. Marek Gilski. Służba drogą do Chrystusa, ks. Janusz Mastalski. Dzisiejsza Ewangelia jest trudna do realizacji, bowiem stawia wysokie wymagania wobec człowieka, który pragnie naśladować Chrystusa.
Chrystusowy pokój niech zamieszka w naszych sercach. Komentarze do liturgii i modlitwa wiernych. Wstęp do liturgii Jezus Chrystus dawca życia wiecznego proponuje nam dzisiaj pokój, jako wartość bezcenną dla nas, żyjących w chaosie wojen i konfliktów. Tylko pokój może ocalić nasze życie. Chrystus po Zmartwychwstaniu ukazał się apostołom, ofiarując im pokój. My też potrzebujemy takiego spotkania. Właśnie po to zgromadziliśmy się na Mszy Świętej, aby pokrzepić się Ciałem i Krwią Przenajświętszą, bo tylko ten pokarm może nas umocnić w walce o Boży pokój wszędzie tam, gdzie będziemy się znajdować. Uznajmy naszą grzeszność i otwórzmy się na działanie Jezusa w naszym życiu. Wstęp do liturgii słowa W liturgii słowa dzisiaj na pierwsze miejsce wysuwa się słowo „pokój”, który jest tak bardzo ważny w budowaniu królestwa Bożego w świecie. Wsłuchajmy się w słowa samego Boga, bo tylko On może w nasze skołatane i pełne niepokoju serca, wlać pokój. Modlitwa wiernych Do Chrystusa, który jest dawcą pokoju, zanieśmy nasze pokorne prośby i błagania: O potrzebne łaski Boże dla Kościoła powszechnego, aby nigdy nie zaprzestał głosić Chrystusowego pokoju. Ciebie prosimy. O pokój dla ludzi doświadczających nieszczęścia wojny, aby w bezpieczeństwie mogli żyć i rozwijać swoje człowieczeństwo. Ciebie prosimy. O otwartość na Boże działanie dla dzieci i młodzieży wypoczywającej podczas wakacji. Ciebie prosimy. O wieczną radość i pokój dla zmarłych z naszych rodzin. Ciebie prosimy. O otwartość na Boże plany dla każdego z nas, abyśmy nigdy nie odmówili wezwaniu do czynienia pokoju. Ciebie prosimy. Panie Jezu Chryste, Ty jesteś dawcą pokoju, wlej w nasze serca Twój pokój i daj odwagę do szerzenia go w świecie. Który żyjesz i królujesz na wieki wieków. Amen. Przed prefacją Wyśpiewajmy teraz pieśń Kościoła, za Jezusa Chrystusa dawcę pokoju. Przed rozesłaniem Przyjmijmy Boże błogosławieństwo i stańmy się siewcami Bożego pokoju we współczesnym świecie. «« | « | 1 | » | »»
XXV NIEDZIELA ZWYKŁA – Rok B Czytania mszalne PIERWSZE CZYTANIE Jeśli sprawiedliwy jest synem Bożym, Bóg ujmie się za nim Czytanie z Księgi Mądrości Bezbożni mówili: „Zróbmy zasadzkę na sprawiedliwego, bo nam niewygodny: sprzeciwia się naszym sprawom, zarzuca nam łamanie prawa, wypomina nam błędy naszych obyczajów.
Opublikowano 7 sierpnia 201017 grudnia 2018 — Jeden komentarzNasza Winnica 14 niedziela zwykła, B (zmieniona ewangelia); Ez 2,2-5, Ps 123, 2Kor 12,7-10, Łk 4,18, Mt 20,1-7; Winnica, 5 lipca 2009 roku; uroczystość ingresu do Parafii. Czytaj dalej Nasza Winnica
18. niedziela zwykŁa (rok b) 17. niedziela zwykŁa (rok b) 16. niedziela zwykŁa (rok b) 15. niedziela zwykŁa (rok b) 14. niedziela zwykŁa (rok b) adoracje: 1. niedziela lipca; 13. niedziela zwykŁa (rok b) uroczystoŚĆ ŚwiĘtych apostoŁÓw piotra i pawŁa; 12. niedziela zwykŁa (rok b) uroczystoŚĆ narodzenia Św. jana chrzciciela; 11 Strach ● Rozważa: ks. Szymon Kłak ● XXXIII Niedziela Zwykła, rok B ( Ewangelia: Mk 13, 24-32 „Sprawy ostateczne” budzą w nas zarówno uczucia lęku i niepokoju, jak i ekscytacji. Jakie powinno być nasze podejście do eschatologii? Brzmi to wszystko dość złowrogo. Jest się czego bać. Dzisiejsza liturgia słowa straszy. Takie przynajmniej możemy mieć wstępne odczucia. Opisy końca, które przedstawiają czytania są niezwykle widowiskowe. „Słońce się zaćmi i księżyc nie da swego blasku. Gwiazdy będą spadać z nieba i moce na niebie zostaną wstrząśnięte”. Zobaczmy, cały kosmos, przyroda, natura w nich uczestniczy. I tak „jedni zbudzą się do wiecznego życia, drudzy ku hańbie, ku wiecznej odrazie” – bardzo mocne i dosadne stwierdzenia. Aż się włos na głowie jeży. Jest się czego bać… Hmm, czy na pewno? Może dużo bardziej adekwatne byłoby postawienie na końcu, tego wyżej wymienionego zdania, pytajnika – czy rzeczywiście jest się czego bać? Pierwsze czytanie nadmienia, iż ten wielki ucisk, który ma nastąpić, ma być dla nas czasem zbawienia. Czyli urzeczywistni się cel naszego istnienia – wieczne bycie z Bogiem. Nastąpi wówczas moment, którego powinniśmy oczekiwać, za którym należałoby tęsknić i którego powinno się wyglądać. Pośród tych dramatyczno-katastroficznych wydarzeń rozegra się wielkie zwycięstwo Boga-Człowieka, w którym my będziemy mieli swój udział. No właśnie, ale z drugiej strony jak się ustrzec lęku, jak się tego wszystkiego nie bać, przecież temu wszystkiemu będą towarzyszyły straszne rzeczy. Przecież Jezus może mnie nie wybrać, może nie przebaczyć… Jezus już dawno Cię wybrał, Ciebie mnie i wielu, wielu innych – wszystkich. Wybrał Cię, powołał i odkupił. Żeby tego było mało, On także Ci przebaczył. Pytanie jest inne – czy ty sobie przebaczyłeś? Czy pozwoliłeś się Bogu wybrać? Czy nie wzgardziłeś Jego powołaniem? Nie zareagowałeś na nie lękiem albo fałszywą pokorą – „nie jestem godzien”. On naprawdę już to zrobił, dla każdego z nas bez wyjątku. Pozostaje nam tylko w to uwierzyć, przyjąć, zaufać i mocno się Go trzymać! Tylko tyle i aż tyle. A On nie zapomni o nas. Wówczas dzień końca, będzie dla nas dniem początku, dzień zagłady – dniem chwały, czas klęski – czasem zwycięstwa. Bezsprzecznie mamy ratunek w Bogu, dlatego czuwajmy. Czuwanie to nic innego jak wierne podtrzymywanie kontaktu z Bogiem, życie w Jego obecności i przyjaźni. A wtedy nic, ani nikt, żadne straszności nie będą dla nas straszne. ks. Szymon Kłak – wikariusz w parafii pw. Świętej Trójcy w Czudcu, Diecezja Rzeszowska. Słowa Ewangelii według Świętego Marka Jezus powiedział do swoich uczniów: «W owe dni, po wielkim ucisku, „słońce się zaćmi i księżyc nie da swego blasku. Gwiazdy będą spadać z nieba i moce na niebie” zostaną wstrząśnięte. Wówczas ujrzą Syna Człowieczego, przychodzącego w obłokach z wielką mocą i chwałą. Wtedy pośle On aniołów i „zgromadzi swoich wybranych z czterech stron świata, od krańca ziemi po kraniec nieba”. A od figowca uczcie się przez podobieństwo. Kiedy już jego gałąź nabrzmiewa sokami i wypuszcza liście, poznajecie, że blisko jest lato. Tak i wy, gdy ujrzycie te wydarzenia, wiedzcie, że to blisko jest, u drzwi. Zaprawdę, powiadam wam: Nie przeminie to pokolenie, aż się to wszystko stanie. Niebo i ziemia przeminą, ale słowa moje nie przeminą. Lecz o dniu owym lub godzinie nikt nie wie, ani aniołowie w niebie, ani Syn, tylko Ojciec». Poleć innym!
\n \n 14 niedziela zwykła rok b
16. NIEDZIELA ZWYKŁA (rok B) Trzy kroki ku homilii, ks. Marek Gilski. Biada pasterzom, ks. Edward Staniek. Każdy człowiek odpowiedzialny za życie społeczne uczestniczy w funkcji pasterskiej w takim zakresie, jaki jest mu powierzony. Najmniejszą owczarnią jest dom rodzinny. W niej z reguły funkcję pasterza spełnia ojciec, a jeśli go Kazania dostępne w formie plików otwartych (wystarczy kliknąć na link) Okres adwentu: Być gotowym na spotkanie z Panem (1, rok B)Być człowiekiem nadziei i pocieszenia (2, rok B)Sedno chrześcijańskiej radości (3, rok B)Zbudować prawdziwie Bogu dom (4, rok B)Przyjąć Chrystusa i dać Go światu (4, rok C) [K] Okres Bożego Narodzenia: Odwzorować w życiu przykład Świętej Rodziny (Świętej Rodziny, rok B)Bóg daje nam swoje Słowo (II niedziela po Narodzeniu Pańskim)Przez chrzest stać się prawdziwym uczniem Chrystusa (Chrzest Pański, rok B) Okres zwykły: Prowadzić do osobistej relacji z Bogiem (2, rok B)Dla Boga nie ma ludzi z marginesu (6, rok B)Będziesz miłował… (7, rok A)Sianie ludzkie i sianie Boże (11, rok B)Wierzyć nie słowu ludzi, ale słowu Boga (12, rok C)Opłaca się być życzliwym dla Boga (13, rok A)Gdzie szukam ukojenia w życiu? (14, rok A)Jakie jest moje serce wobec słowa Bożego? (15, rok A)Ziarno Słowa Bożego może wydać plony (15, rok A)Zło i dobro walczą o człowieka (16, rok A)Zachować równowagę między pracą i modlitwą (16, rok B)Właściwie ugościć Boga i człowieka (16, rok C)Zbawienie jest jak bezcenny skarb (17, rok A)Mieć oczy wrażliwe jak Jezus (18, rok A)Wyrzucić z serca wszelką chciwość (18, rok C)Wątpliwości w wierze (19, rok A)Bóg na nowo chce wyciskać w nas swoje podobieństwo (19, rok B)Eucharystia – pokarm na życie wieczne (20, rok B)Naśladować Jezusa w niesieniu krzyża (22, rok A)Nie słowa, ale czyny świadczą o realizacji woli Bożej (26, rok A)Dzielić się wiarą i chlebem (26, rok C)Czy odpowiadam na zaproszenia Chrystusa? (28, rok A)Nie mieszać ze sobą porządków (29, rok A)Jestem odpowiedzialny za głoszenie Ewangelii (29, rok C – Niedziela Misyjna)Jesteś odpowiedzialny za działalność misyjną Kościoła (30, rok A – zakończenie Tygodnia Misyjnego)Pomagamy misjonarzom (30, rok A – dzieci)Mądrość wiary (32, rok A – 1) [K]Może to moja ostatnia szansa… (32, rok A – 2) [K]Niosę lampkę wiary (32, rok A – dzieci) [K]Niewykorzystane talenty (33, rok A)Czym jest Kościół? (poświęcenia własnego kościoła) Okres wielkopostny: Mocą Bożą niweczyć podstępy szatana (1, rok A)Dzielić się Bogiem z innymi (2, rok A, „ad gentes”)Dać się przemienić Jezusowi i być misjonarzem przebaczenia i pokoju (2, rok C, „ad gentes”) [K]Pan wydobywa nas z grobu beznadziei (5, rok A)Pojąć naukę płynącą z męki Chrystusa (Palmowa, A)Jak Jezus rezygnować ze sposobności (Palmowa, B) Okres wielkanocny: Bóg pozwala wszystko właściwie zobaczyć (Wielkanoc)Ujrzeć i uwierzyć (Wielkanoc)Konsekwencje biegu z Piotrem i Janem do pustego grobu (Wielkanoc)Nie bądź niedowiarkiem, lecz wierzącym (2 Wielkanocna, Miłosierdzia Bożego)We wspólnocie skorzystać z Bożego Miłosierdzia (2 Wielkanocna, Miłosierdzia Bożego, rok B)Pokój wam zostawiam (2 Wielkanocna, Miłosierdzia Bożego, rok C)Dać się Bogu zaskoczyć (3, Biblijna, rok A)Prawdziwie spotkać Jezusa, by świadczyć (3, Biblijna, rok B)Usłyszeć głos Chrystusa, to zyskać nadzieję (3, Biblijna, rok C)Jestem odpowiedzialny za wzrost ziarna powołania (4, Dobrego Pasterza, rok – A, B, C – 1)Dobrzy Pasterze żyją wśród nas (4, Dobrego Pasterza, rok A – 2)I ja mogę troszczyć się o to, aby Bóg powoływał ludzi… (4, Dobrego Pasterza, rok A, B, C – dla dzieci)Pasterz czy pastuch? (4, Dobrego Pasterza, rok A – 3Gdzie chrzest, tam nadzieja (5, rok C) [K]Wzorzec prawdziwej miłości (5, rok C)Tajemnica spełnionego życia (Wniebowstąpienie Pańskie, rok C)Przyjdź Duchu Święty, ja pragnę (Zesłanie Ducha Świętego, rok C) [K]Lekarstwo dla naszego życia wiary (Zesłanie Ducha Świętego, rok C – dla nowego lekcjonarza)Lekarstwo dla naszego życia wiary (Zesłanie Ducha Świętego, rok C – dla starego lekcjonarza, obecnie rok A) Do góry. I 11 Niedziela zwykła A 11 Niedziela zwykła B 11 Niedziela zwykła C Powrót do Niedziele zwykłe, Niedziele zwykłe 8 – 12, Powrót do Linki 11 NZ rok A: Ewangelia: Mt 9, 36 – 10, 8; 36 A widząc tłumy ludzi, litował się nad nimi, bo byli znękani i porzuceni, jak owce niemające pasterza37.
Trudności w przyjęciu Jezusa ks. Leszek Smoliński W książce pt. Sam bym tego nie wymyślił (Serafin 2002) znajdujemy opowieść perkusisty Jana Budziaszka z zespołu „Skaldowie” o narodzinach jego wielkiej muzycznej pasji, splecionej z historią polskiego big beatu i jazzu. To także świadectwo przemiany człowieka, który poszedł raz w klapkach na pielgrzymkę i od tej pory zaczął realizować w życiu scenariusz, którego – jak sam twierdzi, nie jest autorem. Jak powiedział o nim jeden z kolegów: „Janek jest znanym i cenionym muzykiem, ale w odróżnieniu od wielu innych, nie tylko konsumuje życie, ale stara się to życie przeżywać od strony metafizycznej i dzielić się tym z innymi. Żyjemy w XXI wieku, ale często odbiegamy od spraw ducha. Janek stara się o tym przypominać ludziom, z którymi przebywa na co dzień”. Jezus, który przyszedł do synagogi w rodzinnym Nazarecie, stara się przypominać ludziom z narodu wybranego swoje prawdziwe posłannictwo: „Duch Pański spoczywa na Mnie, posłał Mnie, abym ubogim niósł dobrą nowinę”. Niestety, te słowa stają się powodem do odrzucenia, ponieważ Jego ziomkowie nie zrozumieli misji, którą zlecił Mu Ojciec Niebieski. Tekst, który czyta Jezus, według żydów miał się spełnić w erze mesjańskiej, lecz mieszkańcy Nazaretu nie widzieli przed sobą ani Mesjasza, ani Jego czasów. Dla wielu nic nie znaczył też fakt, że słowom Jezusa towarzyszą także znaki i cuda potwierdzające Jego wiarygodność. Jeśli chcemy żyć Dobą Nowiną na co dzień, wcielać w czyn usłyszane słowa, potrzeba nam wiary zakorzenionej w Bogu i Jego Ewangelii. Św. Łukasz mówi, że Jezus nie mógł zdziałać w Nazarecie żadnego cudu, tylko na kilku chorych położył ręce i ich uzdrowił. Cuda są możliwe dla tego, kto wierzy. Wierzyć znaczy powierzyć siebie Bogu takim, jakim się jest. Ze swoimi zaletami i wadami, z dobrą i zła wolą, z tym wszystkim, co nas stanowi. W taki sposób otwieramy się na Chrystusa i przyjmujemy Boża łaskę do naszych konkretnych spraw. Inaczej pozostajemy zamknięci i Bóg nie może w naszym życiu nic uczynić. Gdy brakuje wiary, pojawia się lęk, który jest bezpośrednią przyczyną naszego zniewolenia. Lęk przed życiem, lęk przed drugim człowiekiem, lęk przed odrzuceniem, poczucie niezrozumienia czy lęk przed przyszłością. Warto w kontekście dzisiejszej Ewangelii zastanowić się, co nam – ludziom żyjącym dwadzieścia wieków po Chrystusie – przeszkadza przyjąć Jego zbawcze orędzie? Co w orędziu Jezusa nas niepokoi? Co wywołuje nasz wewnętrzny opór? W jaki sposób możemy stawać się uczniami i świadkami Jezusa w dzisiejszym świecie? Czy dzisiejsze spotkanie z Jezusem otworzy nasze „oczy wiary” i pozwoli nam zachwycić się swoim chrześcijaństwem? Z tymi i innymi pytaniami chcemy przyjąć deklarację św. Pawła: „Najchętniej więc będę się chełpił z moich słabości, aby zamieszkała we mnie moc Chrystusa. Dlatego mam upodobanie w moich słabościach, w obelgach, w niedostatkach, w prześladowaniach, w uciskach z powodu Chrystusa. Albowiem ilekroć niedomagam, tylekroć jestem mocny”.
Zapraszamy do lektury i refleksji. XXVIII NIEDZIELA ZWYKŁA - ROK A. Czytania mszalne. PIERWSZE CZYTANIE. Uczta mesjańska. Czytanie z Księgi proroka Izajasza. Pan Zastępów przygotuje dla wszystkich ludów na tej górze ucztę z tłustego mięsa, ucztę z wybornych win, z najpożywniejszego mięsa, z najwyborniejszych win.
Gdy Jezus wybierał się w drogę, przybiegł pewien człowiek i upadłszy przed Nim na kolana, zaczął Go pytać: «Nauczycielu dobry, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?» Jezus mu rzekł: «Czemu nazywasz Mnie dobrym? Nikt nie jest dobry, tylko sam Bóg. Znasz przykazania: Nie zabijaj, nie cudzołóż, nie kradnij, nie zeznawaj fałszywie, nie oszukuj, czcij swego ojca i matkę». On Mu odpowiedział: «Nauczycielu, wszystkiego tego przestrzegałem od mojej młodości». Wtedy Jezus spojrzał na niego z miłością i rzekł mu: «Jednego ci brakuje. Idź, sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną». Lecz on spochmurniał na te słowa i odszedł zasmucony, miał bowiem wiele posiadłości. Wówczas Jezus spojrzał dookoła i rzekł do swoich uczniów: «Jak trudno tym, którzy mają dostatki, wejść do królestwa Bożego». Uczniowie przerazili się Jego słowami, lecz Jezus powtórnie im rzekł: «Dzieci, jakże trudno wejść do królestwa Bożego tym, którzy w dostatkach pokładają ufność. Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne niż bogatemu wejść do królestwa Bożego». A oni tym bardziej się dziwili i mówili między sobą: «Któż więc może być zbawiony?» Jezus popatrzył na nich i rzekł: «U ludzi to niemożliwe, ale nie u Boga; bo u Boga wszystko jest możliwe». Wtedy Piotr zaczął mówić do Niego: «Oto my opuściliśmy wszystko i poszliśmy za Tobą». Jezus odpowiedział: «Zaprawdę, powiadam wam: Nikt nie opuszcza domu, braci, sióstr, matki, ojca, dzieci lub pól z powodu Mnie i z powodu Ewangelii, żeby nie otrzymał stokroć więcej teraz, w tym czasie, domów, braci, sióstr, matek, dzieci i pól, wśród prześladowań, a życia wiecznego w czasie przyszłym». (Mk 10, 17-30) Mam pragnienie! Z junacką dramaturgią młodzieniec dzisiejszej Ewangelii biegnie, pada na kolana, wręcz krzyczy! Co krzyczy? Krzyczy, bo ma pragnienie. Odkrył je dawno, u początku życia. Pracował wytrwale, by je zaspokoić pobożnym życiem, przemyślanymi wyborami. Bezskutecznie! Wprawdzie może przypisać sobie kilka pochlebnych epitetów, ale prawda wewnętrzna jest bezsporna: pragnę jeszcze bardziej! Jezus widzi młodego gwałtownika. Widzi i szanuje. Docenia wysiłek, by nadać sens rzeczom i zdarzeniom, by przeżywać je z godnością. Wkracza zatem w dialog z podobnym zaangażowaniem. I… zaskakuje: Twoje pragnienie trzeba uwolnić! Pragnienia nie wystarczy odczuwać. Nie wystarczy poświęcać mu nawet sporo uwagi. Pragnienie potrzebuje wolności od ciebie samego, bo, w gruncie rzeczy, to Bóg jest jego sprawcą. Bóg widzi każde twoje pragnienie. Widzi i szanuje. Zna dokładnie sekwencję wyborów, które rozwijały je w Tobie. Wie o pragnieniu szczęśliwego małżeństwa i dobrze wychowanych dzieciach. Wie, że chcesz awansu w pracy i wyróżniająco odbytych studiów. Wie, że relacje są dla Ciebie ważne oraz że moralnie dobre wybory dają Ci poczucie integralności. Od czego jednak potrzebujesz się dzisiaj uwolnić? Co w Tobie trzeba sprzedać i rozdać? Co zostawić Jezusowi, by nie odejść zasmuconym?
i 24 Niedziela zwykła rok A 24 Niedziela zwykła rok B 24 Niedziela zwykła rok C Powrót do Niedziele zwykłe, Niedziele zwykłe 24 – 29, Powrót do Linki 24 NZ rok A: Ewangelia: Mt 18, 21 – 35; Obowiązek przebaczenia 21 Wtedy Piotr zbliżył się do Niego i zapytał: «Panie, ile razy mam przebaczyć, jeśli

Pobierz aplikację mobilną Aplikacja Od Słowa do Życia jest dostępna w sklepach: Google Play, Apple Store. Zachęcamy do pobrania Aplikacji i korzystania z niej także w trybie offline. Prosimy także o zgłaszania pojawiających się błędów lub propozycji jak można Aplikację jeszcze ulepszyć. Można to zrobić przez stronę lub też pisząc na adres: pomoc(at) Zapraszamy także do zapoznania się z innym naszymi aplikacjami dostępnymi w sklepach. Najnowszy numer miesięcznika

rok B, 30 niedziela - Cierpienie i modlitwa; 4 niedziela Adwentu - Narodziny Słowa; 29 grudnia, Oktawa Narodzenia Pańskiego; rok A, 3 niedziela - radość w Panu; 2 niedziela Adwentu - Proste drogi; 14 Niedziela rok C: W służbie wartościom; III Niedziela Wielkanocna Łk 24,13-35: Najważniejsza umiejętność; XIV Niedziela Zwykła Rok A

W dzisiejszą niedzielę zmiana tajemnic różańcowych po Mszach św. o godz. po różańcu o godz. a przed wieczorną Mszą św. We wtorek wsp. bł. Marii Teresy Ledóchowskiej. Wieczorem Msza św. wotywna i nabożeństwo ku czci św. Judy Tadeusza. W środę po Mszy św. wieczornej Nowenna do MB Nieustającej Pomocy. Zmiana tajemnic różańcowych dla grupy misyjnej. W czwartek wsp. św. Jana z Dukli. Jest nowy numer „Patrona”. Zachęcamy do zapoznania się z jego zwartością. Jest darmowy, ale gdyby ktoś wrzucił jakąś ofiarę na papier i druk, będziemy wdzięczni. Zapraszamy też do kupowania i czytania prasy katolickiej. W „Niedzieli” proponujemy art. „Cała prawda o Funduszu Kościelnym”, a w Gościu Niedzielnym” art. „Ofiary wyzwolicieli”. Prowadzimy różne remonty obiektów parafialnych. Jednym z najważniejszych jest położenie dachu nad kaplicą adoracji, aby ją zabezpieczyć przed przemarzaniem. Jednocześnie bardzo dziękujemy za wszelkie ofiary finansowe składane na tacę, wpłacane przelewem oraz składane do skarbonek. W ubiegłą niedzielę zebraliśmy 5800 zł. na pogorzelców z Nowej Białej. Serdeczne Bóg zapłać. W ostatnim czasie z naszej parafii zmarł Jan Zuber lat 96. Wieczne odpoczywanie racz mu dać Panie, a światłość wiekuista niechaj mu świeci… Diecezjalne Studium Organistowskie w Rzeszowie ogłasza nabór kandydatów na rok szkolny 2021/2022. Szczegółowe informacje na temat wymaganych dokumentów, przyjęcia, można uzyskać w Instytucie Teologiczno-Pastoralnym w Rzeszowie, ul. Witolda 11a od poniedziałku do piątku w godz. od tel. (17) 871-24-00 lub (17) 871-24-03. Informacje są podane na stronie studium oraz na plakacie. Zgłoszenia przyjmowane są do 18 września bieżącego roku w sekretariacie Instytutu. Rozmowa kwalifikacyjna odbędzie się 18 września (w sobotę) o godz. w budynku Instytutu Teologiczno-Pastoralnego. W dniach 8 – 10 lipca 2021 r. odbywać się będą w Dębowcu 34. Saletyńskie Spotkania Młodych. Więcej szczegółów na stronie internetowej: oraz na plakatach.

Kalendarz Pastoralny 2024. Zaplanuj czas dla Boga! Doskonały dla kapłanów, katechetów, stowarzyszeń zakonnych i wszystkich tych, którym bliskie jest życie liturgią Kościoła. Zawiera m.in. przypomnienia o uroczystościach, świętach i wspomnieniach, a także sigla z czytaniami mszalnymi na każdy dzień oraz papieskie intencje

MedytacjeEwangelia - rok B14 Niedziela zwykła

Niedziela zwykła, rok B Pwt 5,12-15 Ps 81 2 Kor 4,6-11 Mk 2,23-3,6 Liturgia Słowa wg lekcjonarza z 2015 roku Liturgia Słowa do odsłuchania (wersja wideo) Liturgia Słowa według starego lekcjonarza
8 lipca 2018ArchidiecezjaDokumentyJezus lekceważony w Niedziela Zwykła, Rok B (Mk 6, 1-6) Akcja dzisiejszej Ewangelii rozgrywa się w Nazarecie, rodzinnym mieście Pana Jezusa, w którym wychował się, pracował, miał grono swoich krewnych i znajomych. Jednak tym razem sytuacja jest dla wszystkich nowa: Jezus przybywa w otoczeniu uczniów, którzy legitymują Go jako nauczyciela, zapewne towarzyszy Mu już pewna sława. Można się więc spodziewać, że wystąpienie w synagodze spotkało się ze sporym zainteresowaniem. Na głoszoną naukę miejscowi słuchacze zareagowali zdziwieniem. Ewangelista odnotowuje kilka pytań, które sobie zadawali: co to jest za mądrość i skąd się ona wzięła u Jezusa? Czyż nie jest On znanym im cieślą i czyż nie pochodzi ze zwykłej miejscowej rodziny? Pytania same w sobie były całkowicie naturalne, i nie jest niczym dziwnym, ani nagannym, ich formułowanie. Można powiedzieć, że pytania były uprawnione i dobrze, że się pojawiły. Smutne jest jednak to, że nie poprowadziły do głębszej refleksji, pytający nie zdobyli się na próbę uczciwej odpowiedzi. Właściwie sami od razu zrezygnowali z jakiejkolwiek odpowiedzi, zastępując ją zlekceważeniem Jezusa: jest jednym z nas, nie ma prawa nas przerastać. Zwróćmy uwagę, że Jezus nie przechodzi do porządku dziennego nad ich reakcją, nie zbywa jej milczeniem. Ewangelia mówi, że podjął polemikę, zwracając im uwagę, że „tylko w swojej ojczyźnie, wśród swoich krewnych i w swoim domu może być prorok tak lekceważony”. Wyraźnie próbował skłonić ich do refleksji, wskazując, że poza Nazaretem jest jednak szanowany jako prorok. Nie chodziło przecież tylko o słowa nauki, ale i o potwierdzające ją znaki. Nie udało się jednak Panu Jezusowi zobiektywizować spojrzenia mieszkańców Nazaretu. Odszedł stamtąd ku innym ludziom, którzy mieli w sobie większą otwartość na słowa, znaki i cuda. Wydarzenia ewangeliczne nie są jedynie zapisem z życia Pana Jezusa, ku pamięci dla przyszłych pokoleń. Czytając Pismo Święte stajemy wobec Boga, który jest i działa w naszej współczesności, w naszym osobistym życiu. Z czym więc przychodzi do nas poprzez słowa dzisiejszej Ewangelii? Jesteśmy uczestnikami wydarzeń w Nazarecie. Czy jednak zasługujemy na miano uczniów, czy raczej jesteśmy jak ci krewni i znajomi Nauczyciela z Nazaretu? Znamy Go od zawsze, prawdy wiary często wyssaliśmy z mlekiem matki, jesteśmy obecni w naszych świątyniach… czy jednak jesteśmy skłonni dopuścić do swojej świadomości rodzące się pytania i poszukać na nie uczciwej odpowiedzi? Nie jest prawdziwym uczniem ktoś, kto ma od dawna gotowe odpowiedzi na wszystko, kto nie przewiduje żadnych zmian ani zaskoczeń, kto nie pozwoli samego siebie zakwestionować. Uczeń, to ktoś, kto nie obawia się pytać i pyta po to, żeby otrzymać odpowiedź i pójść za jej wskazaniem. Dlatego tak istotne jest, czyim jest się uczniem. Konieczna jest otwartość na pytania, ale konieczne jest też zaufanie do nauczyciela. Wykorzystujmy więc dobrze naszą wieloletnią znajomość z Jezusem: wspomnijmy na cuda Jego obecności w naszym życiu, na cuda Jego opieki i prowadzenia i budujmy w sobie zaufanie do Mistrza, którego chcemy być uczniami. Arcybiskup Józef Górzyński Metropolita Warmiński
33 Niedziela zwykła rok A. B, C; 34 NZ Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata rok A, B, C; Uroczystości i święta. Uroczystości i święta II – IV. Święto Ofiarowania Pańskiego (2.02.) rok ABC; Uroczystość Św. Józefa, Oblubieńca NMP (19.03.) rok ABC; Uroczystość Zwiastowania Pańskiego (25.03.) rok ABC; Uroczystość Św.
Poznać i przyjąć Prawdę Objazdowy cyrk rozbił swój namiot na obrzeżach wsi. I zdarzyło się, że jednego wieczoru, tuż przed rozpoczęciem przedstawienia na zapleczu cyrkowego taboru powstał pożar. Właściciel próbował zaradzić nieszczęściu. Więc pierwszego, którego spotkał ze swoich ludzi polecił mu, żeby czym prędzej biegł do wsi zorganizować pomoc w gaszeniu pożaru. Tym spotkanym był klaun przebrany już za błazna, gotowy na występ. Ogień był niebezpieczny nie tylko dla cyrku, bowiem z powodu wiatru bardzo łatwo i szybko mógł się rozprzestrzenić poprzez suche pola i objąć swym płomieniem całą wieś. Klaun biegł więc co sił w kierunku zabudowań i krzyczał, że pali się. Napotkanych ludzi błagał, żeby czym prędzej przyszli na pomoc. Ale ludzie nie brali jego dramatycznego zachowania poważnie. Po prostu – myśleli, że to jest jedna z jego sztuczek, aby zachęcić na występ. I czym głośniej nawoływał, tym głośniejszy wzbudzał śmiech. A ogień stawał się coraz większy, tak, że doszedł do wsi i spalił tam wiele domów. Głównym powodem dlaczego ludzie nie usłuchali klauna było to, że brali go tylko za błazna, myśląc, że próbuje ich rozbawić i zachęcić, aby przyszli na cyrkowy występ. Ta przeszkoda okazała się tak duża, że oni nie byli w stanie zrozumieć sytuacji. A sytuacja była bardzo niebezpieczna i to również dla nich samych. Mimo, że słyszeli o niej – nie usłuchali. A przecież wystarczyło, choćby na moment, aby zdać sobie sprawę, że może posługują się stereotypem, kalką. Potrzebny był im tylko błysk światła, który oni uznali, za zbędny i niepotrzebny. Na takim stereotypie stworzył swoją sztukę Carl Zuckmayer pt. Kapitan z Köpenick. Mieszkańcy Berlina rozumowali tak jak widzieli: skoro ktoś występuje w mundurze kapitana, musi być kapitanem. A kapitana trzeba słuchać i wykonywać jego rozkazy. I fałszywy kapitan świetnie wykorzystał ich mentalność. Bo człowiek często posługuje się takimi gotowymi szufladkami oceniając innych według utartej, obiegowej matrycy. W dzisiejszym Bożym Słowie, jak mówi Ewangelia, Pan Jezus przychodzi do swojego rodzinnego miasta Nazaret. Mieszkańcy znali Go. Przecież wśród nich wzrastał. Wielu z nich widziało Go jak pomagał św. Józefowi w stolarskim zawodzie. I tak na Niego patrzyli. Mimo, że słyszeli o wielkiej popularności swojego Ziomka, o Jego cudownych czynach, to jednak kiedy stanął w ich synagodze i przeczytał święty tekst, a potem jednoznacznie stwierdził, że Pismo o Nim mówi – nie byli w stanie przyjąć. On, który od nich wyszedł: za kogo się uważa? „Wielu pytało ze zdziwieniem: Skąd On to ma? I co za mądrość, która Mu jest dana? A takie cuda dzieją się przez Jego ręce. Czyż nie jest to cieśla, syn Maryi? ”… Wydawało im się, że znają Go dobrze. Za dobrze, żeby się nabrać, iż stoi przed nimi Oczekiwany Mesjasz. Uwierzyli swoim utartym schematom, że Mesjasz ma przyjść przez nikogo nieznany, że wyzwoli ich z niewoli wrogów. Dlatego nie rozpoznali czasu swego nawiedzenia, mimo, że na ich oczach naprawdę spełniały się przepowiadane proroctwa? Rozminęli się z Prawdą. Pan Jezus swoje odrzucenie tłumaczy powszechnym losem proroków, którzy nie znajdują uznania w swojej ojczyźnie, wśród swoich krewnych, w swojej rodzinie. Hans Urs von Balthasar pisze, że „dopóki człowiek się opiera, nie może doznać uzdrowienia, zakłada ono bowiem całkowite zawierzenie. Boży wysłannik z taką właśnie sytuacją ma zawsze do czynienia”. Potwierdzeniem jest dzisiejsze I Czytanie, w którym Bóg wyraźnie powołuje proroka Ezechiela. Jego imię oznacza: „Bóg czyni mocnym”, bo dał mu trudne zadanie. Powołuje go jeszcze przed upadkiem Jerozolimy w 587 roku zanim narodził się Chrystus. I Bóg nie ukrywa trudności, przed którymi prorok będzie musiał stanąć. Tymi trudnościami będą: opór i zatwardziałość ludzi. To samo spotkało wcześniej i Izajasza i Jeremiasza i innych. Bo prorok nie może iść na żaden kompromis. On ma dokładnie przekazać słowa Pana. Nie jest sprawą proroka, czy ci, do których on mówi, posłuchają go, czy też nie. Dobrze jest postawić sobie pytanie: Dlaczego jest tak trudno człowiekowi poznać i przyjąć Prawdę, gdy Ona jest bardzo blisko? Czy częściej bywa rozpoznawana i przyjmowana przez tych, którzy przychodzą z daleka? Może to jest tak jak mówi przysłowie, że najciemniej jest pod latarnią. Tadeusz Żychiewicz napisał w ten sposób, że „tak bywa z prawdą zbyt bliską. To światło najwyraźniej świeci tym, którzy przychodzą z daleka, jak poganie. A kiedy się jest bardzo blisko i kiedy nazbyt się przywyka do darów Pana, trudno bywa pojąć te sprawy.” Św. Paweł w dzisiejszym II Czytaniu wyraźnie daje odpowiedź, że Boże dzieło nie ostoi się w człowieku, który widzi tylko swoją siłę i swoją wielkość. On, Paweł, nie mający najmniejszej wątpliwości, że jest słabym człowiekiem, zgodził się przyjąć Chrystusa do siebie całkowicie: „Najchętniej więc będę się chełpił z moich słabości, aby zamieszkała we mnie moc Chrystusa”. I dlatego wiedział, że ilekroć niedomagał czy to poprzez swoją bezsilność, czy wtedy kiedy cierpiał – tylekroć zwyciężał w nim Jezusowy dar. „Moc bowiem w słabości się doskonali”. ks. Marian Łękawa SAC Kazania-homilie: XII niedziela zwykła, Rok B, I. o. Jan Ćwikowski CSsR (24 czerwca 2012 roku, Rok B, II – Uroczystość narodzenia św. Jana Chrzciciela) o. Janusz Serafin CSsR (21 czerwca 2015 roku, Rok B, I) o. Tomasz Mular CSsR (24 czerwca 2018 roku, Rok B, Rok B, II – Uroczystość narodzenia św. Jana Chrzciciela) o. i Jean Baptiste Jouvenet Wskrzeszenie Łazarza 14 Niedziela zwykła A; 14 Niedziela zwykła B; 14 Niedziela zwykła C; Powrót do Niedziele zwykłe, Niedziele zwykłe 13 – 18, Powrót do Linki 14 nnNZ rok A: Ewangelia: Mt 11, 25 – 30; Słowo Boże Objawienie Ojca i Syna 25 W owym czasie Jezus przemówił tymi słowami: «Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom26 Tak, Ojcze, gdyż takie było Twoje Wszystko przekazał Mi Ojciec mój. Nikt też nie zna Syna, tylko Ojciec, ani Ojca nikt nie zna, tylko Syn, i ten, komu Syn zechce objawić. Wezwanie do utrudzonych 28 Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was Weźcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz Albowiem jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie». Refleksja Pietro Perugino Trójca Święta i Apostołowie Wacław Oszajca Ołtarz z Agory kawałkiem marmuruGrek mnie przestrzegawierz wyłącznieniepoznawalnemu Bogu «Reszta większa od całości», Warszawa 2003, str. 13 Jan Twardowski Uczy Wiary uczy milczenienieświęta choinkaumarły we śnie żywyw starych wierzbach szpakikwiat olchy co się jeszcze przed liściem rozwijaradość przecięta wpółkłos cięższy od słomy co go z ziarnem dźwigaJagiełłą wystraszona królowa Jadwigamodlitwa jak pogodabo jeśli ktoś się modli Pan Bóg w nim oddycha «Nie przyszedłem pana nawracać», Poznań 2009, str. 278 Maria Imelda Kosmala Meta Dawniejjak krokispiesznego przechodniamijały mnie Nie mogłam dobiec własnych dni Dziś pędzą zziajanea ja leżępod ciężkim niebemo wykruszonych gwiazdach W szalonej perspektywieM e t a idzie ku mnie Otwartam choć przetnę taśmęze stopami na mecie «Ku twarzy wędruję», Warszawa 1997, str. 31 Wacław Oszajca wyznanie taktak jestem wierzącygdyż wierzęże nigdy nie zdmuchnieszżadnegonajbardziej głupkowatego uśmiechui że diabłaza taki grymas na twarzygotów jesteś zbawić «…Ty za blisko, my za daleko…», Lublin 1985, str. 90 Do góry Powrót do Niedziele zwykłe Powrót do Linki 14 NZ rok B: Ewangelia: Mk 6, 1 – 6; Słowo Boże Jezus w Nazarecie 1 Wyszedł stamtąd i przyszedł do swego rodzinnego miasta. A towarzyszyli Mu Jego Gdy nadszedł szabat, zaczął nauczać w synagodze; a wielu, przysłuchując się, pytało ze zdziwieniem: «Skąd On to ma? I co zamądrość, która Mu jest dana? I takie cuda dzieją się przez Jego ręce!3 Czy nie jest to cieśla, syn Maryi, a brat Jakuba, Józefa, Judy i Szymona? Czyż nie żyją tu u nas także Jego siostry?» I powątpiewali o A Jezus mówił im: «Tylko w swojej ojczyźnie, wśród swoich krewnych i w swoim domu może być prorok tak lekceważony».5 I nie mógł tam zdziałać żadnego cudu, jedynie na kilku chorych położył ręce i uzdrowił Dziwił się też ich niedowiarstwu. Potem obchodził okoliczne wsie i nauczał. Refleksja Rembrandt van Rijn Lamentacje Jeremiasza Wacław Oszajca Weronika nie było ciebie gdy pluli mu w twarza gdybyś nawet byłato i tak żołnierze udaremniliby twój zamiarwymyślili cię ludzie średniowieczanie mogąc wybaczyć sobieswojej tam obojętnej tam nieobecności «Reszta większa od całości», Warszawa 2003, str. 17 Roman Indrzejczyk Modlitwa optymisty… Zrobisz tak, jak zechcesz,Bo Ty wiesz najlepiej…Ale ja Cię błagamZ pokorą i wiarą –Uczyń cud, mój Panie,Przecież wszystko możesz… Nie będziesz podliczał,Jak to ludzie czynią,Czy zasługujemy,Czy Ci się ,,opłaca”.:.Czy zbyt wiele stracisz,Gdy ,,nieba przychylisz”… Jakie zaświadczeniaTrzeba by przedstawić,Ile zdobyć punktów,Żeby łaskę zyskać… Wiem, że się uśmiechaszW swej wielkoduszności…I chyba się cieszysz,Ze przecież wciąż wierzę… «I niech tak zostanie», Warszawa 2005, str. 19 Jan Twardowski Święty gapa Kochał — ale nikt go nie chciałśpieszył się — nikt na niego nie czekałkołatał kto inny otwierałbiegł z sercem — droga się urwałajeszcze tęsknił za kimś przez furtkę ogrodu— nie chce nie dba żartujewróżyli mu z liścii było pusto wkołojakby świat powiedziałna wieki wieków amenjuż tylko przez grzeczność «Nie przyszedłem pana nawracać», Poznań 2009, str. 271 Do góry Powrót do Niedziele zwykłe Powrót do Linki 14 NZ rok C: Ewangelia: Łk 10, 1 – 12. 17 – 20; Słowo Boże Wysłanie siedemdziesięciu dwóch 1 Następnie wyznaczył Pan jeszcze innych siedemdziesięciu dwóch i wysłał ich po dwóch przed sobą do każdego miasta i miejscowości, dokąd sam przyjść Powiedział też do nich: «Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało; proście więc Pana żniwa, żeby wyprawił robotników na swoje Idźcie, oto was posyłam jak owce między Nie noście z sobą trzosa ani torby, ani sandałów; i nikogo w drodze nie pozdrawiajcie!5 Gdy do jakiego domu wejdziecie, najpierw mówcie: Pokój temu domowi!6 Jeśli tam mieszka człowiek godny pokoju, wasz pokój spocznie na nim; jeśli nie, powróci do W tym samym domu zostańcie, jedząc i pijąc, co mają: bo zasługuje robotnik na swoją zapłatę. Nie przechodźcie z domu do Jeśli do jakiego miasta wejdziecie i przyjmą was, jedzcie, co wam podadzą;9 uzdrawiajcie chorych, którzy tam są, i mówcie im: Przybliżyło się do was królestwo Lecz jeśli do jakiego miasta wejdziecie, a nie przyjmą was, wyjdźcie na jego ulice i powiedzcie:11 Nawet proch, który z waszego miasta przylgnął nam do nóg, strząsamy wam. Wszakże to wiedzcie, że bliskie jest królestwo Powiadam wam: Sodomie lżej będzie w ów dzień niż temu miastu. Radość apostoła 17 Wróciło siedemdziesięciu dwóch z radością mówiąc: «Panie, przez wzgląd na Twoje imię, nawet złe duchy nam się poddają».18 Wtedy rzekł do nich: «Widziałem szatana, spadającego z nieba jak Oto dałem wam władzę stąpania po wężach i skorpionach, i po całej potędze przeciwnika, a nic wam nie Jednak nie z tego się cieszcie, że duchy się wam poddają, lecz cieszcie się, że wasze imiona zapisane są w niebie». Refleksja Alburgh, Norfolk Chrystus Dobry Pasterz Jan Twardowski Wiara Biło serce w gardleJuż odszedł – beczałem Ktoś nie wiedząc chwycił mnie za uchorzucił jak koc na ziemię –– Ucz się wiary – krzyczał Pokazałem mu językbo wiara to nie nauka– to doświadczenie «Nie przyszedłem pana nawracać», Poznań 2009, str. 371 Janusz Pasierb Słowo okaleczonym językiemobracam rozżarzony węgielprzytrzymuję wargamiżeby nie upadł na ziemię nie rozumiem nigdyjak z tego bełkotuz świadectwa kalekiludzie mogą czerpaćcośco im pozwalażyćcierpiećumierać «Wiersze religijne», Poznań – Warszawa 1983, str. 5 Jan Zieliński Ciało Płaszcz zarzucony na ramiona duszyposzarpany przez wichrygryziony przez chorobycerowany przez lekarzyprzez kobiety malowanynie wiadomo po costarzeje się z dnia na dzieńz każdą zmarszczkązawrotem głowyzanikiem pamięcitak nieuchronnieże radośnie i piękniezbliża siędo wyplucia ostatniego oddechudo ostygnięcia krwiaż zostanie wyrzucony na śmietnikgdzie chodzi grabarzi czyni wszystko prochem w szafie niebiańskiejwisi nowy płaszczczeka na swój czaswie dobrze że jest daremOblubieńca «Wiersze podarowane», Warszawa 1994, str. 35 Do góry Niedziela zwykła (B) rss newsletter facebook twitter. XXXII NIEDZIELA ZWYKŁA - ROK A. więcej » Dzisiaj: 14.11.2023 17 maj ZAWIŚĆ JAK TRUCIZNA . Jezus przyszedł do swego rodzinnego miasta. A towarzyszyli Mu Jego uczniowie. Gdy nadszedł szabat, zaczął nauczać w synagodze. A wielu, przysłuchując się, pytało ze zdziwieniem: „Skąd On to ma? I co za mądrość, która Mu jest dana? I takie cuda dzieją się przez Jego ręce. Czy nie jest to cieśla, syn Maryi, a brat Jakuba, Józefa, Judy i Szymona? Czyż nie żyją tu u nas także Jego siostry?” I powątpiewali o Nim. A Jezus mówił im: „Tylko w swojej ojczyźnie, wśród swoich krewnych i w swoim domu może być prorok tak lekceważony”. I nie mógł tam zdziałać żadnego cudu, jedynie na kilku chorych położył ręce i uzdrowił ich. Dziwił się też ich niedowiarstwu. Potem obchodził okoliczne wsie i nauczał (Mk 6,1-6) Starożytni Grecy cenili piękno ludzkiego ciała i dbali o sprawność fizyczną. To oni dali początek igrzyskom olimpijskim. Olimpijscy zwycięzcy byli czczeni jak bohaterowie. Na publicznych placach stawiano im posągi. Te posągi były często solą w oku zawistnych współzawodników. Jeden z nich pod osłoną nocy postanowił zniszczyć posąg zwycięzcy, z którym stawał w zawody i przegrał. Z wielkim trudem przesunął posąg, który straciwszy równowagę upadł na ziemię, przygniatając nieszczęsnego zazdrośnika. Zabiła go zawiść i zazdrość, którą wypielęgnował w swoim sercu, a później wprowadził w czyn. I jeszcze jeden, współczesny obrazek. Marian przyjechał z Polski kilka lat temu do Stanów Zjednoczonych. Był człowiekiem obrotnym i mądrym, pełnym inicjatywy. Po przyjeździe spotkał swego ziomka Janusza. Uczcili bardzo wesoło spotkanie. Janusz w pierwszych dniach pomagał Marianowi w stawianiu pierwszych kroków na nowej ziemi. Marian bardzo szybko odnalazł się w nowym środowisku, wkrótce założył własną firmę, która świetnie prosperowała. I to było powodem końca przyjaźni. Janusz nie może się pogodzić, że jego kolega tak szybko stanął na nogi, zżera go zazdrość. Próbował nawet szkodzić Marianowi, ale bezskutecznie. Przygniata go zawiść, która jak trucizna zabija przyjaźń i zabiera wewnętrzny pokój. Chrystus przyszedł do swojego rodzinnego miasta Nazaret, i zwyczajem żydowskim udał się w szabat do świątyni, gdzie po przeczytaniu fragmentu Pisma świętego zaczął nauczać. Wszyscy byli zaskoczeni Jego mądrością i czynami, o których tak wiele słyszeli. Ale nie byli skłonni do zaakceptowania ani Jezusa, ani jego nauki. Dlaczego tak się stało? Wiele powodów może się składać na taką postawę współziomków Chrystusa. Zapewne jednym z nich była zazdrość i zawiść. Czy On jest lepszy od nas? Tu żyją jego bracia, siostry i jego Matka. Jest On jednym z nas, a wiec, dlaczego się wywyższa. Zazdrość i zawiść nie pozwoliły im przyjąć Chrystusa. Postawa mieszkańców Nazaretu sprawiała, że Chrystus nie uczynił żadnego cudu w swoim rodzinnym mieście. Z powodu zawiści ominęła ich łaska zbawiającego Boga. Niechętnie przyznajemy się uczuć zazdrości i zawiści. To dobrze świadczy o nas, bo nie jesteśmy do końca zepsuci. Uznajemy, że zazdrość i zawiść są czymś złym. Trzeba się tego wstydzić. Jednak jak każde zło, zazdrość i zawiść, działają podstępnie, aby je zdemaskować warto zadać sobie kilka pytań: Czy potrafię cieszyć się z sukcesu bliźniego? Czy dostrzegam dobro w bliźnim? Czy jestem w stanie je pochwalić? Czy krytyczne nastawienie do bliźniego dominuje w mojej postawie? Czy nie cieszę się, gdy bliźniego spotka nieszczęście? Czy nie szukam „dziury w całym”, gdy słyszę o sukcesie bliźniego? Czy nie zmieniam rozmowy, gdy zaczyna schodzić na temat sukcesu bliźniego? Można mnożyć takie i tym podobne pytania. Zaś szczera odpowiedź na nie będzie zarazem odpowiedzią na ile zdołałem opanować w sobie uczucie zazdrości i zawiści. Zawiść i zazdrość nie tylko burzą wewnętrzny pokój i wprowadzają rozłam między ludźmi, ale także, co jest najbardziej groźne, mogą doprowadzić do rozminięcia się ze zbawiającym Bogiem (z książki Ku wolności). „JESTEM” Wstąpił we mnie duch i postawił mnie na nogi; potem słuchałem Tego, który do mnie mówił. Powiedział mi: „Synu człowieczy, posyłam cię do synów Izraela, do ludu buntowników, którzy Mi się sprzeciwiali. Oni i przodkowie ich występowali przeciwko Mnie aż do dnia dzisiejszego. To ludzie o bezczelnych twarzach i zatwardziałych sercach; posyłam cię do nich, abyś im powiedział: «Tak mówi Pan Bóg». A oni czy usłuchają, czy nie, są bowiem ludem opornym, przecież będą wiedzieli, że prorok jest wśród nich” (Ez 2,2-5). Rogersowie mogą być wzorem chrześcijańskiej rodziny. Ojciec zawracał szczególną uwagę na religijne wychowanie dzieci. Często, gdy wszyscy byli ra­zem zadawał im pytania, które były sprawdzianem ich wiary i wiedzy religijnej. Cza­sami pytał ich o osobiste relacje z Jezusem Chrystusem. Pewnego dnia odpowiadał 7­-letni syn. A pytanie było na temat życia wiecznego; jak on sobie je wyobraża. Mały Jimmy odpowiedział: „Myślę, że z życiem wiecznym będzie tak: Pewnego dnia wszy­scy pójdziemy do nieba i wtedy wielki anioł, z wielkiej księgi będzie czytał imiona wszystkich ludzi tam zgromadzonych. Przyjdzie kolej na naszą rodzinę. Anioł przeczyta: Ojciec Rogers? A wtedy tata od­powie: Jestem. Następnie anioł zawoła ma­mę: Mama Rogers? I mama odpowie: Je­stem. Po czym anioł podejdzie do Susie Rogers i Mavis Rogers i ich także zawoła, a oni oboje odpowiedzą: Jesteśmy”. Po czym Jimmy wziął głęboki oddech i kontynuował swoje opowiadanie: „Na końcu anioł prze­czyta moje imię: Jimmy Rogers. A ponie­waż jestem mały i anioł mógłby mnie nie zauważyć, dlatego podskoczę do góry i krzyknę na cały głos: Jestem. Dzięki temu, bez żadnych wątpliwości anioł będzie wie­dział, że ja tam jestem”. Kilka dni później, w czasie powrotu ze szkoły Jimmy uległ tragicznemu wypadko­wi samochodowemu. W krytycznym stanie przewieziono go karetką pogotowia do szpitala. Wokół łóżka, na którym leżał zgromadziła się cała rodzina. Lekarze zro­bili wszystko, co było w ich mocy. Obawia­no się, że śmierć może nastąpić rankiem następnego dnia. Całą noc rodzina modliła się przy łóżku chłopczyka. W pewnym mo­mencie Jimmy lekko poruszył się. Wszyscy pochylili się nad nim i zobaczyli, że jego usta lekko się poruszają: Wypowiedział tyl­ko jedno słowo. Było to słowo pocieszenia i nadziei dla zbolałej rodziny. Mały chło­piec czystym głosem, na tyle wyraźnym i głośnym, że mógł być słyszany i zrozumia­ny powiedział: „Jestem” – po czym odszedł do wieczności (Robert Strand: Moments for Mothers). Przepiękne wyznanie wiary wyrażone w jednym słowie „Jestem” rodzi nadzieję, że dla tego małego chłopca otworzyły się sze­roko bramy nieba i ramiona kochającego Ojca. Ta nadzieja ma mocny fundament w nauczaniu Ewangelii. Chrystus wszystko uzależnił od naszej wiary, zarówno zbawienie, jak i też doświadczenie cudu w rzeczywistości materialnej. Zanim dokonał cudu wskrzeszenia czy uzdrowienia pytał o wia­rę. A gdy przybył do swojej rodzinnej miej­scowości Nazaret nie uczynił tam żadnego cudu, a to tylko dlatego, że Jego współziomkowie nie uwierzyli Mu. „I nie mógł zdziałać żadnego cudu, jedynie na kilku chorych położył ręce i uzdrowił ich”. Szukając odpowiedzi na pytanie: Dla­czego mieszkańcy rodzinnego Nazaretu nie chcieli uwierzyć Jezusowi posłużę się opowieścią o wydarzeniu, które miało miejsce w niewielkim mieście na obrzeżach, którego zatrzymał się wędrowny cyrk. Najpopularniejszą postacią był klaun, który swymi żartami i sztuczkami rozśmieszał mieszkańców miasta. Pewnego popołudnia wybuchł pożar w cyrkowym namiocie. Dyrektor posłał do miasta klauna, aby ten wezwał ludzi na pomoc. Klaun niezwłocznie udał się do miasta i zaczął rozpaczliwie wzywać pomocy. Mieszkańcy patrzyli na niego i śmiali się. Nikt nie uwierzył jego słowom. Sądzili, że używa on nowej sztuczki, aby ich zwabić do cyrku. Klaun starał się przekonać ich, że cyrk rzeczywiście płonie. Ale im bardziej się starał, im bardziej był dramatyczny, tym większy wywoływał śmiech. Ostatecznie pożar strawił namiot cyrkowy i przeniósł się na zabudowania miasta. Wielu mieszkańców utraciło w pożarze dorobek całego życia. Zachowując właściwe proporcje możemy powiedzieć, że podobna sytuacja zda­rzyła się w rodzinnym mieście Jezusa. Miejscowość Nazaret nie jest wspominana w dokumentach historycznych. Wymienia­na jest tylko w kontekście życia Jezusa. Nie jest to dziwne, ponieważ Nazaret był bar­dzo małym miastem. Liczba mieszkańców Nazaretu w czasach Jezusa mogła wahać się w granicach od dwóch do czterech ty­sięcy. Wszyscy się znali po imieniu. Znali wzajemnie swoje zalety i wady. Nie było między nimi żadnych sekretów. W zasadzie wszyscy zostawali z pokolenia na pokole­nie w tym miejscu. Tylko nieliczni opusz­czali rodzinne miasto. Należał do nich Je­zus. Po pewnym czasie Chrystus wraca do rodzinnego Nazaretu jako nauczyciel, cu­dotwórca. Wszyscy chcieli Go zobaczyć, posłuchać i być świadkiem dokonanego przez Niego cudu. Taka okazja nadarzyła się w synagodze, gdzie Jezus udał się w szabat, aby nauczać. Zadziwieni słuchacze mówią: „Skąd to u Niego? I co za mądrość, która iest mu dana? I takie cuda dzieją się przez jego ręce”. Wydawało się, że byli tak blisko uwierzenia, a jednak stało się ina­czej. Pamiętali Jezusa jako małego chłopca, podobnego do swoich rówieśników. Znali dobrze Jego rodzinę, która na zewnątrz by­ła podobna do wielu innych. Tak trudno by­ło im dostrzec nadzwyczajność Chrystusa przez obraz powszedniości, jaki zapamięta­li z dawnych lat. Dlatego mówią: „Czy nie jest to cieśla syn Maryi?, a brat Jakuba, Jó­zefa, Judy i Szymona? Czyż nie żyją także u nas jego siostry? I powątpiewaii o nim”. Powątpiewali mimo znaków, które potwierdziły posłannictwo Jezusa. Nie usłuchali Jego wołania tak jak miesz­kańcy miasta nie usłuchali wołania wzywa­jącego do gaszenia pożaru. Nie uwierzyli Chrystusowi, bo z góry uprzedzili się do Niego i założyli, że On nic nie może uczynić dla nich. W rezultacie ta­kiej postawy prawdopodobnie niewiele zy­skali z tego spotkania. Brak wiary przekre­ślił wszystko. Chrystus nie czyni niczego wbrew woli człowieka, nawet zbawienie uzależnia od jego woli i wiary. Odrzucony przez swych ziomków Chrystus powie­dział: „Tylko w swojej ojczyźnie, wśród swoich krewnych i w swoim domu może być prorok tak lekceważony”. Powyższe słowa Chrystusa mogą mieć także zastosowanie w naszej codzienności. Często nie dostrzegamy, ignorujemy, nie­doceniamy ludzi dobrych, utalentowanych, którzy są blisko nas; w naszych domach i naszym sąsiedztwie, w naszej ojczyźnie. Co gorsze, nieraz staramy się ich poniżyć i zdeprecjonować, pomijając zalety i dobro, eksponujemy ich wady. Przez taką postawę ograniczamy ich możliwości, nie dajemy im szansy. Krzywdząc ich w ten sposób sa­mi tracimy, pozbawiając się możliwości korzystania z dobra czy talentów naszych bliźnich. Niezauważenie, czy celowe dyskredytowanie talentów, zdolności, dobra w drugim człowieku, jest w pewnym sensie odrzucaniem samego Boga, bo wszelkie dobro po­chodzi od Niego. Bóg posyła do nas swoich proroków przynoszących dobro w różnej postaci, w tym najważniejsze dobro, jakim jest dobra nowina o zbawieniu. Wśród tych posłańców najważniejszy jest Jego Syn. Nie rozpoznając w prorokach, w Jego Synu dobra, które przychodzi do nas tracimy najwięcej; ryzykujemy swoją wiecznością z książki Nie ma innej Ziemi Obiecanej). DZIADOSTWO Bracia: Aby nie wynosił mnie zbytnio ogrom objawień, dany mi został oścień dla ciała, wysłannik szatana, aby mnie policzkował. Dlatego trzykrotnie prosiłem Pana, aby odszedł ode mnie, lecz Pan mi powiedział: „Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali”. Najchętniej więc będę się chełpił z moich słabości, aby zamieszkała we mnie moc Chrystusa. Dlatego mam upodobanie w moich słabościach, w obelgach, w niedostatkach, w prześladowaniach, w uciskach z powodu Chrystusa. Albowiem ilekroć niedomagam, tylekroć jestem mocny (2 Kor 12,7-10). W mojej rodzinnej wiosce Oseredek znane jest powiedzenie: „Goń dziada z domu, bo jak się odkuje, to cię torbą zabije”. To powiedzenie sięga bardzo dawnych czasów, kiedy to po wsi chodzili żebracy, prosząc o wsparcie. Wcale to jednak nie znaczyło, że domy gospodarzy były zamknięte dla ludzi będących w potrzebie, wręcz przeciwnie, były zawsze otwarte, a mieszkańcy potrafili się dzielić z tak zwanymi dziadami ostatnim kawałkiem chleba. Generalnie biorąc, słowo „dziad” nie miało pejoratywnego znaczenia. Stawało się nim, gdy do biedy materialnej dochodziła nędza duchowa i moralna, a konkretnie, gdy dziad zapominał o wdzięczności. A gdy się dorobił to najchętniej puściłby z torbami swoich dobroczyńców. I to był prawdziwy dziad w tym pejoratywnym znaczeniu, którego trzeba było gonić z domu. A że nieraz trudno odróżnić prawdziwego dziada od człowieka ubogiego materialnie, dlatego moi ziomkowie wspierali każdego, licząc się z tym, że dziad jak się dorobi, to zamiast wdzięczności może usiłować przywalić torbą swojemu dobroczyńcy. Powyższe dywagacje odnoszą się nie tylko mojej rodzinnej wioski, ale do całej Polski i Polonii. Nie jeden raz wysłuchiwałem żali ludzi, którzy okazali komuś serce, a ci odpłacili niewdzięcznością. Ostatnio opowiadał mi jeden z mężczyzn, jak to ulitował się nad swoim kolegą, który stracił pracę. Zapytał swojego bosa, czy nie przyjąłby do pracy jego kolegi. Ten się zgodził. Jednak kolega okazał się prawdziwym dziadem. Zaczął donosić na tego, który załatwił mu pracę. Zgodził się na niższą stawkę. W rezultacie mężczyzna, który okazał serce koledze został wyrzucony z pracy. Jednak, wydaje mi się, że najwięcej dziadostwa jest w polityce. Aż nieraz trudno uwierzyć, że na polskiej scenie politycznej jest aż tylu dziadów. Ot chociażby spojrzeć na ten problem w kontekście Kościoła. Wielu polityków, dziennikarzy, artystów dzisiaj zadeklarowanych wrogów moralności chrześcijańskiej i Kościoła w trudnych czasach komunistycznego terroru chroniło się w kruchcie kościelnej i szukało wsparcia Kościoła, a gdy dziś doszli do pieniędzy i władzy, to nie tylko pousuwali symbole religijne z klap marynarek, ale chcą usunąć krzyż z przestrzeni publicznej oraz podjęli czynną walkę z Kościołem i wartościami chrześcijańskimi. Jak ulał pasują do nich słowa proroka Ezechiela: „To ludzie o bezczelnych twarzach i zatwardziałych sercach”. Takie dziadostwo ma miejsce także w relacjach człowieka z Bogiem. Nieraz można usłyszeć stwierdzenie; teraz, gdy doszedł do pieniędzy i władzy, to nie zauważa innych, nawet tych, którzy mu pomogli. Zapomniał także o kościele i o bożych przykazaniach. O dziadostwie w relacjach z Bogiem mówi także zacytowany na wstępie fragment z Księgi proroka Ezechiela. Prorok został posłany do Narodu, który zapominając, jak wiele otrzymał od Boga, sprzeniewierzył się bożym przykazaniom i misji jemu powierzonej. Bóg mówi do proroka Ezechiela: „Synu człowieczy, posyłam cię do synów Izraela, do ludu buntowników, którzy Mi się sprzeciwiali”. Misja proroka nie jest łatwa. Bo jeśli Boga nie słuchają, to czy usłuchają Jego wysłannika. Ten lud zhardział: „To ludzie o bezczelnych twarzach i zatwardziałych sercach”. Zapomnieli o bożych dobrodziejstwach, a zaufali swoim bogactwom i władzy. Prorok liczy się z prześladowaniem, bo ludzie nie lubią, jak się im wytyka dziadostwo i nazywa się ich dziadami. Prorok ma jednak świadomość, że ma głosić słowo boże, nawet gdy będzie odrzucony przez swój naród. Bóg poleca prorokowi spożycie zwoju z naukami, które ma głosić narodowi. To wydarzenie jest wezwaniem dla proroka Ezechiela, aby żył nauką bożą i głosił ją nawet, gdy naród nie zechce słuchać i posunie się do prześladowania. Po prostu ma siać ziarna słowa bożego. Wzrost i owocowanie zależą od Boga. Bóg w swoim miłosierdziu posłał swojego Syna, aby ogłosił światu Dobrą Nowinę o zbawieniu. Ewangelia z dzisiejszej niedzieli ukazuje odwiedziny Jezusa rodzinnej miejscowości. Nazaret w czasach Jezusa liczył około 300 osób. W tym małym miasteczku każdy znał każdego, większość z nich była spokrewniona ze sobą. Znali prawie wszystkie swoje sekrety. Możemy powiedzieć, że mieszkańcy Nazaretu znali bardzo dobrze Jezusa, Jego rodzinę i Jego przyjaciół. Znali Go jednak powierzchownie. Słyszeli o Jego nauce i cudach, mogli zatem domyślać, że jest kimś więcej niż tym chłopcem, który bawił się z rówieśnikami, był jednym z nich. A jednak nie został zaakceptowany przez swoich ziomków. Co więcej, byli przekonani, że Jezus mądrze przemawia, dokonuje wielkich rzecz, a jednak nie przyjęli Go, tylko pytali: „Skąd On to ma? I co za mądrość, która Mu jest dana? I takie cuda dzieją się przez Jego ręce. Czy nie jest to cieśla, syn Maryi, a brat Jakuba, Józefa, Judy i Szymona? Czyż nie żyją tu u nas także Jego siostry? I powątpiewali o Nim”. Przypomina to zazdrośnika, który zobaczył na podwórku swojego sąsiada piękny samochód, ale nie podziwiał go, tylko pytał skąd on na to wziął pieniądze. Z pewnością nieuczciwie się dorobił. Jezus dziwił się ich niedowiarstwu, mówiąc: „Tylko w swojej ojczyźnie, wśród swoich krewnych i w swoim domu może być prorok tak lekceważony”. Z powodu niedowiarstwa, odrzucenia przez mieszkańców Nazaretu nie mógł On nic zrobić dla swoich rodaków. Nasze niedowiarstwo, odrzucenie Chrystusa może sprawić, że nawet Bogu trudno nas uzdrowić i prowadzić. Postawa mieszkańców Nazaretu w pewnym stopniu może być usprawiedliwiona brakiem dogłębnej znajomości Jezusa, czego nie można powiedzieć, o tych którzy przyjęli chrzest, poznali Jezusa, uwierzyli, a później zdziadzieli. W piątek po oktawie Bożego Ciała, 10 czerwca 1675 roku, w czasie adoracji Najświętszego Sakramentu Jezus objawił się św. Małgorzacie. Wskazując na swoje serce powiedział: „Oto Serce, które tak bardzo umiłowało ludzi, że nie szczędziło niczego aż do zupełnego wyniszczenia się dla okazania im miłości, a w zamian za to doznaje od większości ludzi tylko gorzkiej niewdzięczności, wzgardy, nieuszanowania, lekceważenia, oziębłości i świętokradztw, jakie oddają mu w tym Sakramencie Miłości. Dlatego żądam, aby pierwszy piątek po oktawie Bożego Ciała był odtąd poświęcony jako osobne święto ku czci Mojego Serca i na wynagrodzenie Mi przez Komunię i inne praktyki pobożne zniewag, jakich doznaję. W zamian za to obiecuję ci, że Serce moje wyleje hojne łaski na tych wszystkich, którzy w ten sposób oddadzą Mu cześć lub przyczynią się do jej rozszerzenia”. Nie tylko w pierwszy piątek po oktawie Bożego Ciała, ale w każdy pierwszy piątek miesiąca wierni przepraszają Chrystusa za brak wdzięczności za Jego miłość. Jednym słowem przepraszają za dziadostwo własne i innych. Może słowo „dziadostwo” nie jest zbyt eleganckie, ale w tych rozważaniach chodzi o coś ważniejszego niż elegancję. A ponad to, dobrze czasami nazwać rzecz po imieniu (z książki Bóg na drogach naszej codzienności). „DZIWIŁ SIĘ ICH NIEDOWIARSTWU” Nieraz w dążeniu do jakiegoś celu człowiek udaje kogoś innego niż jest w rzeczywistości. Czasami lepiej udawać głupszego i biedniejszego, aby uśpić uwagę zazdrośników i uniknąć ewentualnego ataku z ich strony. Są oni w stanie pokrzyżować nasze plany. I tu przypominam sobie historię Andrzeja, który w swojej firmie dał się poznać jako dobry, inteligentny pracownik. Szef postanowił go awansować i podnieść wynagrodzenie. Andrzej nieopatrznie pochwalił się przed swoimi współpracownikami, którzy zrobili wszystko, aby go oczernić przed szefem. Zrobili to tak skutecznie, że Andrzej musiał się pożegnać ze swoim awansem. Bardziej przebiegły okazał się cezar Klaudiusz, którego historię opowiada, oparty na autentycznych faktach film „Ja, Klaudiusz”. Akcja toczy się za panowania kolejnych cesarzy: Augusta, Tyberiusza i Kaliguli. Klaudiusz, członek rodziny cesarskiej urodził się w piątym miesiącu ciąży, co było powodem pewnych defektów zdrowotnych. Matka Antonia nazywała go „monstrum zaczętym, ale niedokończonym przez naturę”, zaś babka Liwia traktowała go jako idiotę. Klaudiusz mimo defektów fizycznych był bystrym obserwatorem, wiele czytał. Był świadkiem rodzinnych walk o tron i skrytobójczych mordów pretendentów do tronu cesarskiego. Uważany za głupka nie był traktowany jako konkurent do tronu. Klaudiusz zdawał sobie sprawę, że opinia o nim jako niedorozwiniętym jest świetną obroną i drogą do osiągnięcia celu. I rzeczywiście, gdy pretendenci do tronu mordowali się wzajemnie Klaudiusz niespodziewanie został obwołany Cezarem. I w tym momencie może rodzić się pytanie: Czy ma związek z czytaniami biblijnymi na dzisiejszą niedzielę? Ma, ale na zasadzie przeciwieństwa. Człowiek dla osiągniecie pewnych celów nieraz udaje kogoś innego, lub prowadzi pozorującą działalność. Nieraz taka działalność, w sferze doczesnej jest na jakiś czas skuteczna. Sięgając zaś po Biblię wychylamy się poza doczesność i tam odnajdujemy nasz ostateczny cel, który osiągamy nie w mocy i mądrości słowa ludzkiego, ale w mocy słowa bożego. I tu nie ma miejsca na ludzkie przekręty, udawanie. Jezus mówi: „Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie. A co nadto jest, od Złego pochodzi”. Niezależnie od okoliczności mamy otwarcie głosić słowo Boże, mając pewność, że ona zwycięża i skutecznie prowadzi do celu. Święty Jan pisze: „Wszystko bowiem, co z Boga zrodzone, zwycięża świat; tym właśnie zwycięstwem, które zwyciężyło świat, jest nasza wiara”. Zaś święty Paweł w Liście do Koryntian dodaje: „Wiara rodzi się z tego, czego się słucha, a tym, czego się słucha, jest Słowo Boga”. Dlatego też prawdziwy prorok głosi słowo boże bez względu na to czy się to komuś podoba czy nie. Jest bezkompromisowy, bo ma absolutna pewność, że słowo boże nigdy się nie myli, chociaż nieraz wydaje się, że to słowo przegrywa ze słowem ludzkim, mądrość boża przegrywa z mądrością ludzką. Ileż to już razy w dziejach ludzkości człowiek chciał urządzić świat z pominięciem, a nawet wbrew słowu bożemu. Ot chociażby idea Marksa i Engelsa, którzy religię i mądrość w niej zawartą traktowali jako „opium dla ludu”. Jedynie słuszną mądrość niesie światu ideologia materializmu i ateizmu. Idee Marksa i Engelsa w roku 1917 zaczęto wprowadzać w Rosji niezwłocznie przystąpiło do przeprowadzania kuracji odwykowej od „opium dla ludu”. Wierzących wywożono na Syberię i tam mordowano. Ofiarą „kuracji odwykowej” padło w Rosji kilkadziesiąt milionów ludzi. Jedną z tych ofiar był polski ksiądz Andrzej Fedukowicz, który w roku 1924 został osadzony w żytomierskim więzieniu, słynącym z okrutnych metod śledztwa stosowanych przez agentów GPU. Pod wpływem kilkumiesięcznego nękania psychicznego i fizycznego podpisał zeznania, które spreparowano i wydrukowano w różnych gazetach w formie listu. Zawierał on między innymi stwierdzenia, że prześladowanie Kościoła katolickiego w ZSSR nie istnieje, a księża aresztowani są wyłącznie za działalność polityczną i szpiegowską na rzecz Polski. W dniu opublikowania listu, ks. Fedukiewicza zwolniono z więzienia. Kapłan na wolności nie zaznał wewnętrznego spokoju. Dobijała go kłamliwa treść rozpowszechnionego listu. Nie mógł tego odwołać. Wybrał niezwykle drastyczną formę protestu, która by przekonała czytających, że to wszystko jest fałszem. 4 marca 1925 roku, psychicznie wymęczony kapłan udał się nad przepływającą pod Żytomierzem rzekę Teterew, oblał się naftą, i podpalił. Ratującym go parafianom powiedział: „Przeciw Bogu i ludzkości zgrzeszyłem. Musiałem więc siebie ukarać”. Po kilku godzinach zmarł w szpitalu, wcześniej wyspowiadał się i przyjął namaszczenie olejami świętymi. Parafianie uważali go za męczennika i bohatera. Na jego pogrzebie było tysiące ludzi różnych wyznań. Nieraz w taki sposób wysłannicy boży muszą płacić, aby zaświadczyć o bożej prawdzie i zaprotestować przeciw jej wypaczaniu. Prorocy Starego Testamentu, głosząc prawdę bożą narażali się także na prześladowanie, szczególnie wtedy, gdy wytykali grzechy tego narodu. Jezus zarzucił faryzeuszom: „Biada wam, że budujecie grobowce prorokom, wasi ojcowie zaś ich zabili”. W szóstym wieku przed Chrystusem Bóg powiedział do proroka Ezechiela: „Synu człowieczy, posyłam cię do synów Izraela, do ludu buntowników, którzy Mi się sprzeciwili. Oni i przodkowie ich występowali przeciwko Mnie aż do dnia dzisiejszego. To ludzie o bezczelnych twarzach i zatwardziałych sercach; posyłam cię do nich, abyś im powiedział: Tak mówi Pan Bóg. A oni czy będą słuchać, czy też zaprzestaną – są bowiem ludem opornym – przecież będą wiedzieli, że prorok jest wśród nich”. Jezus pojawił się w swoim rodzinnym Nazarecie jako znany prorok. Jednak nie został przyjęty przez swoich ziomków. I wtedy Chrystus wypowiedział gorzkie słowa prawdy: „Tylko w swojej ojczyźnie, wśród swoich krewnych i w swoim domu może być prorok tak lekceważony”. I to zlekceważenie było powodem, że nie ominęła ich łaska spotkania z Prorokiem i Mesjaszem zarazem. W Ewangelii czytamy: „Nie mógł tam zdziałać żadnego cudu, jedynie na kilku chorych położył ręce i uzdrowił ich”. Nie przyjęli Chrystusa, bo uważali, że jest tylko jednym z nich. Mówili: „Czy nie jest to cieśla, syn Maryi, a brat Jakuba, Józefa, Judy i Szymona? Czyż nie żyją tu u nas także Jego siostry? I powątpiewali o Nim”. Zachowując pewne proporcje możemy spojrzeć na wydarzenie z Nazaretu przez poniższą historię. Wybitny malarz francuski Paul Cezanne po śmierci swego ojca usiadł przy jego łożu, aby namalować ostatni portret. Żona widząc jego zamiary, skarciła go słowami: „Teraz nie czas na żarty! Jeśli chcesz, aby podo­bizna była udana, sprowadź prawdziwego ma­larza”. Nawet coś niezwykłego może człowiekowi tak spowszednieć, że nie zauważa jego wielkości. Czy nie spowszedniała nam nauka Chrystusa? Czy nie spowszedniała nam obecność Chrystusa w swoim Kościele? Jeśli tak, to może nas ominąć, jak mieszkańców Nazaretu łaska zbawiającego Boga. Bóg do nas ciągle mówi przez swoich proroków. Jeśli nie słyszymy tych słów, to nie znaczy, że Bóg do nas nie mówi, tylko my jesteśmy głusi na Jego słowo. A tę głuchotę można zilustrować poniższym przykładem Starszy mężczyzna obawiał się, że jego żona ma problemy ze słuchem. Postanowił zatem to sprawdzić. Wieczorem, gdy żona siedziała w fotelu stanął z tylu i cicho zapytał: „Kochanie, czy słyszysz mnie?” Żadnej odpowiedzi. Podszedł zatem bliżej i znowu zapytał: „Kochanie, czy słyszysz mnie?” I tym razem nie usłyszał żadnej odpowiedzi. Podszedł całkiem blisko i po raz trzeci zadał pytanie: „Kochanie, czy słyszysz mnie?” Tym razem żona wstała i ze zdziwieniem spojrzała na niego, mówiąc: „Już trzeci raz ci odpowiadam, że cię doskonale słyszę” (z książki W poszukiwaniu mądrości życia). ŚWIĘTY PAWEŁ APOSTOŁ Mieszkańcy Nazaretu odrzucili Jezusa, bo mieli wyrobioną opinię o każdym współziomku. Byli zamknięci nawet na fakty, woleli je odrzucić niż zmienić swoje poglądy. Chrystus doświadczając odrzucenia w rodzinnym Nazarecie wypowiedział znamienne słowa: „Tylko w swojej ojczyźnie, wśród swoich krewnych i w swoim domu może być prorok tak lekceważony”. Była to także lekcja dla Jego uczniów. W głoszeniu Ewangelii muszą brać pod uwagę prześladowanie nie tylko ze strony obcych, ale także ze strony rodaków. To właśnie oni byli pierwszymi prześladowcami uczniów Jezusa. Święty Paweł w drugim liście do Koryntian pisał: „Od Żydów pięciokrotnie byłem bity po czterdzieści razów bez jednego. Trzy razy byłem sieczony rózgami, raz kamienio­wany, trzykrotnie byłem rozbitkiem na morzu, przez dzień i noc przebywałem na głębinie morskiej. Często w podróżach, w niebezpieczeństwach na rzekach, w niebez­pieczeństwach od własnego narodu, w niebezpieczeństwie od zbójców, w niebez­pieczeństwie od pogan, w niebezpieczeństwie na pustkowiu, w niebezpieczeństwie na morzu, w niebezpieczeństwie od fałszywych braci; w pracy i umęczeniu, często na czuwaniu w głodzie i pragnieniu, w licznych postach, w zimnie i nagości, nie mówiąc o mojej codziennej udręce, płynącej z troski o wszystkie Kościoły”. Święty Paweł przyszedł na świat około 8 roku po Chrystusie w Tarsie, jednym z ważniejszych miast Azji Mniejszej. Był synem zamożnego faryzeusza z pokolenia Beniamina, z którego wywodził się pierwszy król Izraela Saul. Stąd też przyszłemu apostołowi Chrystusa nadano imię Saul (Szaweł). Szaweł wyrastał w atmosferze żarliwego judaizmu. Nie obca była mu także grecka kultura, która dominowała w rodzinnym Tarsie. Od urodzenia był obywatelem rzymskim. Prawdopodobnie to obywatelstwo kupili jego rodzice lub też zostało nadane wszystkim mieszkańcom Tarsu. Cesarze praktykowali ten zwyczaj wobec zasłużonych miast. Szaweł po ukończeniu miejscowych szkół, w wieku około 20 lat udał się do Palestyny, aby w Jerozolimie pogłębiać swoją wiedzę u wybitnego rabina Gamaliela. W czasie tego pobytu zetknął się z chrześcijanami, których uważał za zdrajców narodu i odstępców od wiary mojżeszowej. Cały sercem popierał prześladowanie uczniów Chrystusa. Był obecny przy kamienowaniu pierwszego męczennika św. Szczepana. Nie brał jednak czynnego udziału w egzekucji, gdyż prawo pozwalało na to dopiero po ukończeniu 30 roku życia. Pilnując, więc ubrań oprawców z satysfakcja przyglądał się kamienowaniu. Po osiągnięciu odpowiedniego wieku Szaweł udał się do najwyższego kapłana żydowskiego po listy polecające do gmin żydowskich w Damaszku, aby go wsparły w wyszukiwaniu i aresztowaniu chrześcijan. Bowiem w tym mieście schroniło się wielu uczniów Chrystusa prześladowanych w Jerozolimie. Szaweł stał na czele prześladowców, jego imię budziło lęk wśród chrześcijan. W drodze do Damaszku miało miejsce wydarzenie, które Dzieje Apostolskie opisują tymi słowami: „Szaweł ciągle jeszcze siał grozę i dyszał żądzą zabijania uczniów Pańskich. Udał się do arcykapłana i poprosił go o listy do synagog w Damaszku, aby mógł uwięzić i przyprowadzić do Jerozolimy mężczyzn i kobiety, zwolenników tej drogi, jeśliby jakichś znalazł. Gdy zbliżał się już w swojej podróży do Damaszku, olśniła go nagle jasność z nieba. A gdy upadł na ziemię, usłyszał głos; który mówił: ‘Szawle, Szawle, dlaczego Mnie prześladujesz?’ ‘Kto jesteś, Panie?’ – powiedział. A On: ‘Ja jestem Jezus, którego ty prześladujesz. Wstań i wejdź do miasta, tam ci powiedzą, co masz czynić’. Ludzie, którzy jemu towarzyszyli w drodze, oniemieli ze zdumienia, słyszeli bowiem głos, lecz nie widzieli nikogo. Szaweł podniósł się z ziemi, a kiedy otworzył oczy nic nie widział. Wprowadzili go więc do Damaszku, trzymając za ręce”. Po tym wydarzeniu Szaweł z groźnego prześladowcy chrześcijan stał się jednym z najgorliwszych apostołów Chrystusa. Możemy sobie wyobrazić zdumienie zarówno chrześcijan jak i Żydów, gdy znany prześladowca chrześcijan zaczął głosić Chrystusa. U Żydów, to zdumienie przerodziło się w nienawiść, tak, że postanowili go zabić. Jednak dzięki pomocy chrześcijan, Paweł ukrył się w domu przylegającym do murów miasta i nocą został spuszczony w koszyku na ziemię i tym sposobem uszedł prześladowcom. Po czym udał się na pustynię, gdzie przez trzy lata w duchowej bliskości Chrystusa przygotowywał się do misji apostolskiej. Następnie spotkał się w Jerozolimie z Apostołami, którzy przyjęli go z mieszanymi uczuciami. Jednak dzięki wstawiennictwu św. Barnaby Apostołowie przyjęli Pawła do swego grona. Zaś Żydzi nie mogli mu zapomnieć zawodu, jaki im sprawił i szukali zemsty, stąd też Apostołowie poradzili Pawłowi, aby udał się do rodzinnego Tarsu. Stamtąd św. Barnaba zabrał go do Antiochii, gdzie zaczęli głosić Ewangelię tamtejszej gminie żydowskiej. Nie spotkało się to jednak z przychylnym przyjęciem, stąd też Paweł i Barnaba zaczęli głosić Ewangelię poganom. Paweł był dobrze przygotowany do misji głoszenia Ewangelii całemu światu, ponieważ znał język i literaturę grecką oraz był obywatelem rzymskim. Z Antiochii Paweł w towarzystwie Barnaby wyruszył na Cypr, gdzie nawrócili prokonsula wyspy. Następnie drogą morską udali się do miast na południowym wybrzeżu Azji Mniejszej. Stamtąd skierowali się na północ, ku górzystej krainie Azji Mniejszej, skąd wrócili do Antiochii Syryjskiej. Paweł i Barnaba, aby nie nakładać dodatkowych ciężarów na pogan przyjmujących chrześcijaństwo zwolnili ich od zachowania niektórych nakazów religii mojżeszowej. Na tym tle doszło konfliktu. Wielu żydowskich chrześcijan twierdziło, że wszyscy powinni zachować prawo mojżeszowe. Tą sprawą zajęto się w roku 50 na Soborze Jerozolimskim. Dzięki autorytetowi Piotra, Apostołowie i starsi Kościoła orzekli, że nie należy na nawróconych z pogaństwa nakładać podwójnych ciężarów: Ewangelii i prawa mojżeszowego. Było to wielkie zwycięstwo Kościoła, który przekroczył zaścianki judaizmu i wyszedł do całego świata. Po tym soborze św. Paweł rozpoczął wielkie swoje podróże apostolskie. W towarzystwie Sylasa, w roku 50 wyruszył w drugą podróż misyjną. Z Antiochii Syryjskiej, przez Cylicję i Tars, dotarli do Azji Mniejszej. Odwiedzali wspólnoty wcześniej założone i zakładali nowe. Dołączył do nich Tymoteusz i razem skierowali się na zachodnie wybrzeże, do Troady, gdzie dołączył do nich Łukasz, medyk antiocheński, Grek z pochodzenia, który w Księdze Dziejów Apostolskich opisał podróże apostolskie św. Pawła. Z Troady udali się do Europy. Głosili Chrystusa najpierw w Macedonii. Stąd udali się przez Bereę do Aten i Koryntu w Grecji. Wracając przez Efez, dotarli do Jerozolimy i Antiochii Syryjskiej. W roku 53 św. Paweł opuścił Antiochię Syryjską. Na dwa lata zatrzymał się w Efezie. Zmuszony do opuszczenia Efezu odwiedził wspólnoty chrześcijańskie w Macedonii i w Grecji, docierając ponownie do Koryntu a stamtąd przez Milet dotarł do Palestyny, gdzie został w roku 58 aresztowany. Osadzono go w jerozolimskim więzieniu a później w Cezarei Nadmorskiej. Stamtąd odesłano Pawła, na jego prośbę, do Rzymu, aby jego sprawę rozpatrzył Trybunał Cesarski. Przez Morze Śródziemne udał się pod eskortą do Wiecznego Miasta. Podczas sztormu statek uległ uszkodzeniu, a rozbitkowie cudem dotarli do Malty. Stamtąd przetransportowano Pawła do Rzymu. Z braku dowodów winy Pawła uwolniono. Stamtąd Apostoł udał się prawdopodobnie do Hiszpanii. Święty Paweł ponownie zjawił się w Rzymie w roku 67 w czasie prześladowania chrześcijan przez cesarza Nerona. Tu został aresztowany i osadzony w więzieniu. Był pewien, że jego czas się dopełnił. W liście do swego umiłowanego ucznia Tymoteusza, napisał: „Krew moja ma już być wylana na ofiarę, a chwila mojej rozłąki nadeszła. W dobrych zawodach wystąpiłem, bieg ukończyłem, wiary dochowałem. Na koniec odłożono dla mnie wieniec sprawiedliwości, który mi wręczy Pan, sprawiedliwy Sędzia”. Ze względu na obywatelstwo rzymskie nie poddano Pawła wymyślnym torturom czy ukrzyżowaniu. Zgodnie z prawem rzymskim, obywatela należało ściąć mieczem poza miastem. Św. Pawła wyprowadzono drogą prowadzącą do portu w Ostii poza mury Rzymu i tam go ścięto. Tam też pochowano jego ciało. Cesarz Konstantyn Wielki w IV wieku wybudował nad grobem Apostoła Bazylikę (z książki Wypłynęli na głębię). Z BOŻEGO NADANIA Po okrucieństwach II wojny światowej, 24 października 1945 powołano do życia Organizację Narodów Zjednoczonych. Przyświecały jej szczytne cele, jak: Utrzymanie międzynarodowego pokoju i bezpieczeństwa za pomocą zbiorowych i pokojowych wysiłków. Rozwijanie przyjaznych stosunków między narodami na zasadach samostanowienia, równouprawnienia i sprawiedliwości. Rozwiązywanie konkretnych problemów międzynarodowych gospodarczych, społecznych, kulturalnych, humanitarnych, czy dotyczących praw człowieka na zasadzie współpracy międzynarodowej oraz uznania równości ras, płci, języków i wyznań. Wiemy dobrze, że z realizacją tych pięknych idei bywa różnie. Nawet w momencie założenia ONZ, Polacy mieli poczucie niesprawiedliwości. Świadek obrad w San Francisco – Aleksander Bregman w książce „Dzieje pustego fotela…”., opisuje, w jaki sposób potraktowano na konferencji założycielskiej Polskę – państwo, które jako pierwsze stało się ofiarą Hitlera i Stalina w 1939 roku, które pierwsze stawiło opór i przez następne pięć lat jej żołnierze walczyli o niepodległość na wielu frontach. Polskie siły zbrojne zaangażowane w II wojnie światowej w walkę przeciw nazistom stanowiły czwartą co do wielkości armię aliancką w Europie. W czasie uroczystości założycielskich ONZ wśród 45 sztandarów nie było sztandaru polskiego. O tej niesprawiedliwości pamiętał wybitny pianista Artur Rubinstein w czasie koncertu dla delegatów. Wielki pianista grał w sali, gdzie pozostawiono flagi „Narodów Zjednoczonych”, ale bez flagi polskiej. Artysta odegrał zgodnie ze zwyczajem hymn amerykański, po czym wstał i powiedział: „W tej sali, w której tworzy się historię cywilizacji bez udziału Polski, odegram obecnie mój hymn narodowy – hymn polski”. Wszyscy wstali, a gdy Rubinstein skończył grać Mazurka Dąbrowskiego, sala zgotowała mu owację, która zaćmiła oklaski dla któregokolwiek z mówców. Oklaski mówiły, że nie da się zagłuszyć prawdy przez ludzkie wyrachowania polityczne i przekradnę, fałszywe intencje, przez prawa z ludzkiego nadania. Prawda, która spływa z nieba i staje się głosem sumienia jest najważniejsza i wcześniej czy później zajaśnieje nad pokrętnymi prawami ludzkiemu i godnościami z ludzkiego nadania. Z ludzkiego nadania powoływani są generalni sekretarze ONZ. Było ich wielu. Nie wielu z nich pamiętamy, a tylko nielicznych szanujemy i cytujemy. A to dlatego, że godność z nadania ludzkiego przepoili mądrością z nieba. Należał do nich Dag Hammarskjold, który tak mówił o swojej wierze: „Bóg nie umiera w momencie, gdy przestajemy wierzyć w jakieś osobowe bóstwo. To my umieramy w dniu, w którym nasze życie przestaje być rozświetlane promieniami codziennie trwającego zdumienia, którego źródło znajduje się poza wszelką przyczyną”. Na stanowisko Sekretarza Generalnego ONZ został wybrany w roku 1953. W swoim dzienniczku napisał jaki przyświecał mu cel w przyjęciu tej funkcji: „Obezwładnić śmierć. To idea, której służysz. Idea, która musi zwyciężyć, jeśli ludzkość ma nadal istnieć. Ta idea żąda twej krwi. To tej właśnie idei masz pomóc do zwycięstwa ze wszystkich sił swoich. Wiedząc to, powinieneś z łatwością zdobywać się na uśmiech, gdy będą krytykować twoje decyzje, wyśmiewać przejawy ‘idealizmu’ i na śmierć skazywać to, czemu poświęcasz swoje życie”. Tej idei był wierny do końca. W roku 1960 podczas jednej z pokojowych podróży zginął w katastrofie samolotowej. Przy jego zwłokach znaleziono książeczkę Tomasza a Kempis ,,O naśladowaniu Chrystusa”. Wkrótce potem ukazał się drukiem jego dziennik duchowy „Drogowskazy”. Wtedy świat dowiedział się, skąd ten człowiek, naukowiec, ekonomista, polityk, filozof i poeta czerpał moc i siłę do przezwyciężenia wszelkich trudności i wytrwałej walki o pokój. Ileż mądrości i wiary możemy znaleźć w jego modlitwach: „Oby wszyscy mogli Cię widzieć – także i we mnie, obym mógł przygotowywać drogę do Ciebie, obym mógł dziękować Ci za wszystko, co mnie spotyka, obym mógł przy tym nie zapominać o potrzebach innych ludzi. Ogarnij mnie swoją miłością, tak, jak chcesz, bym ja ogarnął nią wszystkich. Oby wszystko, co jest we mnie, obrócić się mogło ku Twej chwale i obym nigdy nie zaznał rozpaczy. Bo jestem pod Twoją ręką, a w Tobie jest pełnia sił i dobroci. Jestem ‘Twój’ – bo Twoja wola jest moim przeznaczeniem, ofiarowany – bo moim przeznaczeniem jest, byś mnie użył i zużył według Twojej woli”. Jakże pouczające są słowa inspirowane Modlitwą Pańską: „Święć się imię Twoje – nie moje, Przyjdź Królestwo Twoje – nie moje, Bądź wola Twoja – nie moja”. Jakże pięknie ta modlitewna refleksja współgra współgra ze słowami św. Pawła z 2 Listu do Koryntian: „Dlatego mam upodobanie w moich słabościach, w obelgach, w niedostatkach, w prześladowaniach, w uciskach z powodu Chrystusa. Albowiem ilekroć niedomagam, tylekroć jestem mocny”. To nie tytuł z nadania ludzkiego czynił wielkim Daga Hammarskjolda, ale mądrość, światło i moc z nieba, którymi wypełnił on swoją duszę. Przed każdym z nas stoi ta wielkość, niezależnie od tego jaką funkcję sprawujemy w życiu. Światowy blichtr szybko mija a zostaje tylko światło nieba. O to światło modlimy się: „A światłość wiekuista niechaj mu świeci”. Tylko nieraz może być za późno, co wyrażamy nieraz słowami: „Pomoże mu to jak kadzidło zmarłemu”. Z tymi refleksami stajemy dzisiaj przed Chrystusem, jak kiedyś stanęli przed Nim Jego rodacy w Nazarecie. Może jak oni podziwiamy mądrość i moc Chrystusa, mówiąc: „Skąd On to ma? I co za mądrość, która Mu jest dana? I takie cuda dzieją się przez Jego ręce”. Podziwiali, ale odrzucili Tego, który powiedział o Sobie, że jest światłością świata, zmartwychwstaniem umarłych i tak dalej. Swoje słowa popierał cudami, które budziły podziw. Można zlekceważyć to światło i zająć się swoimi świecidełkami. Po odrzuceniu przez rodaków Jezus powiedział: „Tylko w swojej ojczyźnie, wśród swoich krewnych i w swoim domu może być prorok tak lekceważony”. To może się odnosić także do stojących przy ołtarzu w kościele, zarówno po jednej jaki jego po drugiej stronie, którzy czują się domownikami Boga. Stają przy ołtarzu i odrzucają Chrystusa, gdy pozostają głusi na Jego słowa: „Jeśli więc przyniesiesz dar swój przed ołtarz i tam wspomnisz, że brat twój ma coś przeciw tobie, zostaw tam dar swój przez ołtarzem, a najpierw idź i pojednaj się z bratem swoim! Potem przyjdź i dar swój ofiaruj!”. Odrzucamy Chrystusa, gdy przy ołtarzu myślimy bardziej o własnej chwale, niż chwale Boga. Taka postawa jest krzyżówką ateizmu z hipokryzją. Św. Jan Paweł II wskazuje drogę do wyrwania się z tego zaklętego kręgu. 13 maja 1982 powiedział w Fatimie: „Staje, odczytując raz jeszcze, z drżeniem serca, macierzyńskie wezwanie do pokuty, do nawrócenia, naglący apel Serca Maryi, który rozległ się w Fatimie sześćdziesiąt pięć lat temu. Tak, odczytuje raz jeszcze, z drżeniem serca, widząc jak wiele ludów i społeczeństw – jak wielu chrześcijan – poszło w przeciwnym kierunku aniżeli ten, który wskazuje fatimskie orędzie. W obliczu tych cierpień, ze świadomością zła, jakie szerzy się w świecie i zagraża poszczególnym osobom ludzkim, narodom i całej ludzkości, następca Piotra staje tu z głęboką wiarą w odkupienie świata, zbawczą miłość, która zawsze pozostaje silniejsza, zawsze potężniejsza niż wszelkie zło” (Kurier Plus 2014). KAMIENIE W TWOIM ŻYCIU… Dzisiejsze rozważania rozpocznę od przypowieści anonimowego autora. „Pewnego razu, doświadczony życiem profesor miał wykład na temat dobrze wykorzystanego czasu. Dla zobrazowania tego problemu przeprowadził następujący eksperyment. Postawił przed studentami duży dzban. Następnie włożył do niego 12 kamieni wielkości piłki tenisowej, które wypełniły dzban aż po brzegi. Następnie zapytał studentów: „Czy dzban jest już pełen”. Wszyscy odpowiedzieli: „Tak”. Po chwili milczenia profesor zapytał ponownie: „Na pewno?”. Studenci trwali przy swoim zdaniu. Profesor tym razem zaczął dosypywać drobny żwir i potrząsać dzbanem. Żwir zajął miejsce między kamieniami. Studenci na ponowione pytanie profesora: „Czy dzban jest pełen?” nie byli tacy pewni. Jeden z nich odpowiedział: „Prawdopodobnie nie”. „Bardzo dobrze”- odpowiedział profesor i wsypał do dzbana piasek, który zajął wolną przestrzeń między kamieniami i żwirem. Po czym ponownie zapytał: „Czy dzban jest pełen?”. Tym razem, studenci bez wahania odpowiedzieli: „Nie”. „Dobrze”- odpowiedział profesor. I tak, jak studenci się spodziewali, wziął butelkę wody i wypełnił dzban po brzegi. Profesor spojrzał na studentów i zapytał: „Jaką prawdę ukazuje nam ten eksperyment?” Jeden z nich odpowiedział: „Jeśli nawet nasz kalendarz zajęć jest zapełniony, to możemy dorzucić jeszcze więcej, więcej zrobić”. „Zła odpowiedź. Tu chodzi o coś innego – powiedział profesor – Jeśli nie włożymy na samym początku kamieni do dzbana, to później będzie to niemożliwe”. Studenci zrozumieli intencje profesora, który zadał im kolejne pytanie: „Co stanowi kamienie w waszym życiu? Wasze zdrowie? Wasza rodzina? Przyjaciele? Realizowanie marzeń i pasji? Zdobywanie wiedzy? Odpoczynek? Albo jeszcze coś innego?… Należy zapamiętać, że najważniejsze, aby na początku włożyć kamienie do dzbana życia, w przeciwnym wypadku ryzykujemy przegraną. Jeśli na pierwszym miejscu będziemy wypełniać nasze życie drobiazgami i nie będziemy mieć wystarczająco dużo czasu, by poświęcić go na najważniejsze sprawy, wtedy musimy liczyć się z przegraną. A zatem musicie sobie zadać pytanie – Co stanowi kamienie w waszym życiu? Następnie, włóżcie je na samym początku do waszego dzbana życia”. Wróćmy do pytania postawionego w tytule: „Co stanowi kamienie w twoim życiu?” W odpowiedzi często posiłkujemy się wypowiedziami ludzi, którzy do czegoś doszli i stanęli w obliczu ostatecznego podsumowania swojego życia. Kilka miesięcy temu cytowałem w ramach coniedzielnych rozważań wypowiedź Steve’a Jobs’a, charyzmatycznego twórcy potęgi Apple, który zmagał się z rakiem i przed swoją śmiercią zapisał kilka refleksji, co w życiu jest najważniejsze. Obecnie krąży w Internecie wpis pod tytułem: „Ostatnie słowa Steve’a Jobsa”. W rzeczywistości tych słów nie wypowiedział Jobs, chociaż mogą one być inspirowane ostatnimi wypowiedziami biznesmena i wynalazcy. Jednak popularność tego wpisu świadczy, że wiele osób upatruje w tych wartościach najgłębszy sens swojego życia, mówiąc językiem poprzedniej przypowieści uważa je za „kamienie swojego życia”. A zatem posłuchajmy sparafrazowanych przez nieznanego autora słów Stevena Jobsa: „Osiągnąłem szczyt sukcesu w biznesie. W oczach innych, moje życie stało się symbolem sukcesu. Jednak oprócz pracy, mam niewiele radości. Bogactwo nie robi już na mnie żadnego wrażenia. W tej chwili, leżąc na łóżku szpitalnym i rozpamiętując całe życie, zdaję sobie sprawę, że wszystkie osiągnięcia i bogactwa, z których kiedyś byłem tak dumny, stały się nieistotne w obliczu mojej rychłej śmierci. Kiedy w ciemności, patrzę na zielone światła urządzenia do sztucznego oddychania i słyszę jego mechaniczne dźwięki, czuję oddech zbliżającej się śmierci. Dopiero teraz rozumiem, że nawet jeśli zgromadzisz dużo pieniędzy, nagle chcesz realizować cele, które nie są związane z bogactwem. Jest coś ważniejszego: miłość, sztuka, marzenia z twojego dzieciństwa. Nie, nie uganiaj się za bogactwem, to może robić tylko osoba tak zakręcona jak ja. Bóg stworzył nas, aby każdy mógł poczuć miłość w sercu, a nie biegał za złudzeniami budowanymi przez sławę i pieniądze, tak jak ja to robiłem w moim życiu. Teraz wiem, że nie mogę zabrać ich ze sobą. Jedyne co się liczy to wspomnienia wzmocnione miłością. To jest prawdziwe bogactwo, które będzie szło za tobą; będzie ci towarzyszyło, da siłę i światło, które cię poprowadzi. Miłość nie zna granic. Będzie ci towarzyszyć nawet poza granice życia. Przeniesie się tam, gdzie chcesz się udać. Dąż do osiągnięcia celów, które sobie wyznaczasz. Wszystko jest w twoim sercu i w twoich rękach. Które łóżko jest najdroższe na świecie? Łóżko szpitalne. Jeśli masz pieniądze, możesz zatrudnić kogoś do prowadzenia twojego samochodu, ale nie jesteś w stanie zatrudnić kogoś, kto zabierze chorobę, która cię zabija. Rzeczy zagubione można odnaleźć. Ale jest jedna rzecz, której nigdy nie można znaleźć, gdy ją stracisz – życie. Niezależnie od tego, na jakim etapie życia jesteśmy teraz, w końcu będziemy musieli zmierzyć się z chwilą, gdy kurtyna opadnie. Szanuj swoją rodzinę, kochaj współmałżonka, szanuj znajomych… Traktuj wszystkich dobrze i dbaj o przyjaźnie. W „dzbanie naszego życia” oprócz wyżej wspomnianych „kamieni” musi być najważniejszy, o którym w Dziejach Apostolskich czytamy: „On jest kamieniem, odrzuconym przez budujących; tym, który stał się głowicą węgła”. Tym kamieniem jest Jezus Chrystus. Doświadczył tego między innymi polski aktor Radosław Pazura, który mówi: „Dzięki temu, że jestem otwarty na Boga, wiem, którą drogą powinienem iść, co powinienem w sobie eliminować, a na co się otwierać i jak produkować dobro. I tak też robię w swoim zawodzie i w różnych sytuacjach. Często popełniam błędy, ale jeżeli one są, to one też mnie budują. Wierzę, że dzięki modlitwie, którą odmawiam regularnie, każdą swoją pracę wykonam właściwie, rzetelnie i że to będzie miało sens, wymiar oraz określoną wartość”. I tak dochodzimy do ewangelicznego podsumowania. Jezus jako znany nauczyciel, cudotwórca, wrócił do rodzinnego Nazaretu i zaczął nauczać w synagodze. Jego ziomkowie pamiętali, że mieszkał wśród nich, znali Jego krewnych, wiedzieli, jakim był dzieckiem, młodzieńcem. Wielokrotnie z nim rozmawiali, razem z Nim jedli, widzieli, jak pracuje, wspólnie z Nim odpoczywali, czytali Torę, modlili się. A teraz Jezus staje przed nimi jako Syn Boży. Mieszkańcom Nazaretu przeszkadzało, że Jezus był taki „zwyczajny”, a oni spodziewali się, że zachwyci niespotykanymi cudami. I tym sposobem odrzucili najważniejszy „kamień” swojego życia. Dzisiaj także wielu osobnom przeszkadza to, że chrześcijaństwo jest takie zwyczajne, pozbawione spektakularnych cudów, głębokich mistycznych przeżyć. To wszystko ominęło mieszkańców Nazaretu, bo zabrakło wiary: „I nie mógł zdziałać żadnego cudu, jedynie na kilku chorych położył ręce i uzdrowił ich”. W ich dzbanie życia były różne „kamienie”, ale zabrakło najważniejszego i tak rozminęli się ze zbawiającym Bogiem. Czy w naszym dzbanie życia jest najważniejszy „kamień?” (Kurier Plus 2018). MĄDROŚĆ Z WYSOKA Atena Orchard z New Parks w Leicester w wieku 12 lat zachorowała na raka. Lekarze dawali jej rok życia. Rozpoczęła się walka o życie pogodnej i radosnej dziewczyny. Przeszła operację usunięcia guza kręgosłupa, a następnie długie miesiące wyniszczającej chemoterapii. Była bardzo słaba. Straciła włosy. Nie straciła jednak pogody ducha i pozytywnego nastawienia do życia. 28 maja 2014 roku Atena zmarła w ramionach ojca w wieku zaledwie 13 lat. Znalazła uzdrowienie w wieczności. Odejście Ateny zarówno dla rodziców jak i dziewięciorga rodzeństwa było ogromną tragedią. W niedługim czasie po śmierci odkryto coś, co przyniosło ukojenie rodzinie i stało się inspiracją dla tysięcy ludzi. Pewnego dnia pogrążony w żałobie ojciec Ateny postanowił uporządkować rzeczy po zmarłej córce. I wtedy odkrył na odwrotnej stronie lustra tekst napisany przez córkę. Wspomina: „Kiedy przestawiłem lustro po jej śmierci, nie mogłem w to uwierzyć – widziałem cały ten tekst. Musiało to być około 3000 słów. To takie wzruszające. Kiedy pierwszy raz to zobaczyłem, po prostu mnie powaliło. Zacząłem czytać, ale wkrótce musiałem przestać, ponieważ było tego za dużo, serce pękało mi z bólu. Córeczka była bardzo uduchowionym dzieckiem, mówiła o rzeczach, których ja do końca nie rozumiałem – była taka mądra”. Matka Ateny dodaje: „Zatrzymamy to lustro na zawsze, zostanie w jej pokoju, będzie nam przypominać, że jest ona z nami. Sama lektura jej słów zapisanych na lustrze daje nam niesamowite poczucie jej obecności. Jej słowa ciągle nas zadziwiają mądrością i duchową dojrzałością”. Posłuchajmy fragmentu tego zapisu: „Każdy dzień jest wyjątkowy, więc jak najlepiej go wykorzystaj, bo jutro możesz zachorować na śmiertelną chorobę. Życie jest złe tylko wtedy, gdy je takim uczynisz. Jeśli ktoś cię kocha, nie pozwoli ci odejść, bez względu na to, jak trudna jest sytuacja. Pamiętaj, że życie jest pełne wzlotów i upadków. Chcę być dziewczyną, która sprawia, że ​​złe dni stają się lepszymi a ty mówisz, że twoje życie się zmieniło, odkąd mnie poznałeś. Miłość nie polega na mówieniu jak bardzo kochasz- ważniejsze jest udowodnienie czynem, że jest to prawda. Miłość jest jak wiatr, możesz ją czuć, ale nie możesz jej zobaczyć. Miłość nie polega na tym, że widzisz z nim swoją przyszłość, ale na tym, że nie widzisz swojej przyszłości bez niego. Czasami miłość boli. Teraz walczę ze sobą. Kochanie, czuję twój ból. Sny to moja rzeczywistość. Boli, ale jest w porządku, jestem do tego przyzwyczajona. Nie osądzaj mnie szybko, widzisz tylko to, co chcę ci pokazać… nie znasz prawdy. Po prostu chcę cieszyć się życiem i być szczęśliwą bez osądzania. Ludzie będą cię nienawidzić, oceniać, krzywdzić, ale miłość uczyni cię silną i szczęśliwą. Nie powinniście płakać, bo ja wiem, że będziecie po mojej stronie”. Czytając ten tekst wielu zadawało sobie pytanie, skąd u tego dziecka taka mądrość. Zauroczeni tymi słowami przyjmowali je, a one stawały się inspiracją ich życia. Ewangelia na dzisiejszą niedzielę opisuje odwiedziny Jezusa w rodzinnym Nazarecie. Jezus przyszedł do współziomków z przesłaniem mądrości pochodzącej od Boga. Mądrości, na spełnienie której czekali od dawna. Byli zachwyceni tą modrością, pełni podziwu mówili: „Skąd to u Niego? I co za mądrość, która jest mu dana? I takie cuda dzieją się przez jego ręce”. Nie mogli jednak zaakceptować Głosiciela, w którym ta prawda ucieleśniała się. Powielili niejako zachowanie swoich przodków względem proroków. Bóg powiedział do proroka Ezechiela: „Synu człowieczy, posyłam cię do synów Izraela, do ludu buntowników, którzy Mi się sprzeciwili. Oni i przodkowie ich występowali przeciwko Mnie aż do dnia dzisiejszego. To ludzie o bezczelnych twarzach i zatwardziałych sercach; posyłam cię do nich, abyś im powiedział: Tak mówi Pan Bóg. A oni, czy będą słuchać, czy też zaprzestaną – są bowiem ludem opornym – przecież będą wiedzieli, że prorok jest wśród nich”. Co potwierdził też Jezus po niegościnnym przyjęciu w rodzinnym Nazarecie: „Tylko w swojej ojczyźnie, wśród swoich krewnych i w swoim domu może być prorok tak lekceważony”. A tu był Ktoś więcej niż prorok. Mieszkańcom Nazaretu najbardziej przeszkadzało w przyjęciu Jezusa Jego „zwyczajność”. Pamiętali Go jako małego chłopca, który mieszkał wśród nich, znali Jego krewnych, wiedzieli, jakim był dzieckiem, młodzieńcem. Wielokrotnie z nim rozmawiali, razem z Nim jedli, widzieli, jak pracuje, wspólnie z Nim odpoczywali, czytali Torę, modlili się. Był po prostu jednym z nich, aż tu nagle przychodzi i ogłasza, że w Nim spełniają się proroctwa o oczekiwanym Mesjaszu. Nie mogli zaakceptować Mesjasza, który jest tylko synem prostego i zwyczajnego cieśli i ubogiej dziewczyny. Oczekiwali, że Mesjasz pojawi się w jakiś nadzwyczajny sposób. Szukali nadzwyczajności i tak rozminęli się z oczekiwanym Mesjaszem. Czasami jesteśmy podobni do mieszkańców Nazaretu, z tą różnica, że zostaliśmy ochrzczeni, uznajemy się za wyznawców Chrystusa, ale tak jak oni szukamy nadzwyczajności. Szukamy potwierdzenia naszej wiary w jakiś nadzwyczajnych wydarzeniach. Wielką popularnością cieszą się książki z opisami rzekomych objawień, proroctw, cudów. Ogromne tłumy gromadzą się w miejscach rzekomych objawień, gdzie figurka zapłakała, w oknie odbiła się postać Matki Bożej. Szukajmy umocnienia swojej wiary w takich wydarzeniach, bo niektóre z nich mogą okazać się autentyczne, jak to było np. w Fatimie. Jednak źle się dzieje, gdy ta pogoń za nadzwyczajnością może nam przesłonić taką zwyczajną obecność Chrystusa. W tej pogoni za nadzwyczajnością może nam spowszednić nawet obecność Chrystusa pod postaciami Eucharystycznymi. Jakie poruszenie wywołuje we wspólnocie wiernych przybycie kapłana uzdrowiciela, którego niektórzy uważają za cudotwórcę, a jego dotknięcie powala wiernych na ziemię. Najczęściej dzieje się to w czasie sprawowania Eucharystii. Ogromna uwaga koncertuje się na uzdrowieniach, a Chrystus jak kopciuszek czeka zamknięty w złotej klatce. A przecież jeśli dzieją się cuda uzdrowienia, to On jest ich przyczyną. Dlaczego nie ma takich tłumów, gdy Chrystus jest wystawiony w adoracji. To nam trochę spowszedniało, a uzdrowiciel to coś nadzwyczajnego, ekscytującego. Św. Josemaría Escriva dzieli się refleksjami jak w zwyczajności odkrywać uświęcającą bliskość Chrystusa. Oto kilka jego myśli: 1. Spełniaj drobne obowiązki każdej chwili: czyń, co powinieneś, skupiony na tym, co czynisz. Nie ma innej drogi, moje dzieci: albo potrafimy spotkać Pana z naszym życiu codziennym, ale nigdy Go nie spotkamy. 2. Pamiętajcie, że jest coś świętego, coś Bożego, ukrytego w najzwyklejszych sytuacjach i przed każdym z was stoi zadanie odkrycia tego czegoś. 3. Zmaterializować życie duchowe, jeżeli chcemy uniknąć pokusy prowadzenia swego rodzaju podwójnego życia”. 4. Widzieć Chrystusa w innych. 5. Wszystko, co wykonujemy z miłością, staje się piękne i wielkie (Kurier Plus, 2021).
\n 14 niedziela zwykła rok b
XXI Niedziela Zwykła. Chrystus żyjący w Kościele otwiera nam drogę do zbawienia i poznania Bożych tajemnic. Komentarze do liturgii i modlitwa wiernych. Chrystus jest pełnią Bożego Objawienia, to On posiada klucze, które otwierają przed nami tajemnice życia, przebaczenia, zbawienia. Komentarze biblijne do czytań liturgicznych. Dzięki uprzejmości Oficyny Wydawniczej „Vocatio” i Księgarni św. Wojciecha ( które wyraziły zgodę na publikację fragmentów wydawanych przez nie pozycji, przedstawiamy czytelnikom cykl: „Zrozumieć Słowo”. Będziemy starali się ukazywać w nim fragmenty Pisma Świętego przewidziane w Liturgii w kontekście historycznym, kulturowym i teologicznym. Mamy nadzieję, że pomoże to czytelnikom w pełniejszym przeżywaniu spotkania z Chrystusem podczas Eucharystii oraz w coraz lepszym odczytywaniu skierowanego do nas Słowa Bożego i wprowadzaniu go w życie. Zapraszamy do lektury i refleksji. XIV NIEDZIELA ZWYKŁA – Rok B Czytania mszalne PIERWSZE CZYTANIE Powołanie proroka Czytanie z Księgi proroka Ezechiela Wstąpił we mnie duch i postawił mnie na nogi; potem słuchałem Tego, który do mnie mówił. Powiedział mi: „Synu człowieczy, posyłam cię do synów Izraela, do ludu buntowników, którzy Mi się sprzeciwiali. Oni i przodkowie ich występowali przeciwko Mnie aż do dnia dzisiejszego. To ludzie o bezczelnych twarzach i zatwardziałych sercach; posyłam cię do nich, abyś im powiedział: «Tak mówi Pan Bóg». A oni czy usłuchają, czy nie, są bowiem ludem opornym, przecież będą wiedzieli, że prorok jest wśród nich”. Ez 2,2-5 2. ”duch”: Prorok nie przeżyłby bezpośredniego spotkania z Bogiem, podobnie jak Mojżesz (Wj 33), bez udzielenia niezbędnego Bożego umocnienia. „Duch Pański" często udziela człowiekowi siły do nadludzkiego postępowania (Sdz 11,29; 14,6) lub powoduje popadniecie w ekstazę (1 Sm 10,10). W większości przypadków Ezechiel doświadcza drugiego z przeżyć. 3. Bóg powierza Ezechielowi misję przekazywania Bożego słowa ludowi, który jest tak zatwardziały w nieposłuszeństwie, że nie będzie go słuchał; ludzie będą się sprzeciwiali prorokowi, traktując go jak śmiertelnego nieprzyjaciela - mąż Boży znajdzie się pośród skorpionów (w. 6). Obowiązkiem proroka (zarówno Mojżesza, jak i Ezechiela) jest zwiastowanie pomimo sprzeciwów. ”Synu człowieczy”: W Ez określenie to zostanie użyte ponad 90 razy; za jego pomocą Boskiemu mówcy przeciwstawiono zwykłego śmiertelnika, którego zadanie polega na przekazywaniu poselstwa. Zabieg ten służy nie tylko podkreśleniu tego, że przesłanie pochodzi od Boga (nie zaś od Ezechiela), lecz że losy sądu i uwolnienia leżą w rękach Boga, a nie ludzi. 5. ”będą wiedzieli”: Ezechiel niemal każdą ze swych mów kończy słowami „deklaracji uznania" - formułą głoszącą, iż Jahwe coś uczynił. Katolicki Komentarz Biblijny, prac. zbiorowa, Oficyna Wydawnicza „Vocatio”, Warszawa 2001 :. PSALM RESPONSORYJNY Refren: Do Ciebie, Boże, wznoszę moje oczy. Do Ciebie wznoszę oczy, który mieszkasz w niebie. Jak oczy sług są zwrócone na ręce ich panów. Refren. Jak oczy służebnicy na ręce jej pani, tak oczy nasze ku Panu, Bogu naszemu, dopóki nie zmiłuje się nad nami. Refren. Zmiłuj się nad nami, zmiłuj się, Panie, bo mamy już dosyć pogardy. Ponad miarę nasza dusza jest nasycona szyderstwem zarozumialców i pogardą pysznych. Refren. Ps 123, 123 - Psalm ufności złożony z dwóch części (ww. 1. Por. Ps 121,1; 141,8. ”mieszkasz w niebie”: Zwrot równoważny z niebieską górą, na której mieszka Bóg w Ps 121,1 2. Ręka oznacza tu źródło błogosławieństwa, szczególnie obfitości pożywienia; por. Ps 104,28. 4. Identyczny idiom w formie arameizmu występuje w Ps 120,6. Katolicki Komentarz Biblijny, prac. zbiorowa, Oficyna Wydawnicza „Vocatio”, Warszawa 2001 :. DRUGIE CZYTANIE Paweł chełpi się ze swoich słabości Czytanie z Drugiego Listu świętego Pawła Apostoła do Koryntian Bracia: Aby nie wynosił mnie zbytnio ogrom objawień, dany mi został oścień dla ciała, wysłannik szatana, aby mnie policzkował. Dlatego trzykrotnie prosiłem Pana, aby odszedł ode mnie, lecz Pan mi powiedział: „Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali”. Najchętniej więc będę się chełpił z moich słabości, aby zamieszkała we mnie moc Chrystusa. Dlatego mam upodobanie w moich słabościach, w obelgach, w niedostatkach, w prześladowaniach, w uciskach z powodu Chrystusa. Albowiem ilekroć niedomagam, tylekroć jestem mocny. 2 Kor 12,7-10 7-8. Termin „ciało" nie musi tutaj wskazywać na fizyczną słabość (jak w Ga 4,13), jak się często przyjmuje. Paweł może nawiązywać do „ciernia w boku Izraela", tj. Kananejczyków, których Bóg pozostawił w Ziemi Obiecanej, by Izraelici nie popadli w pychę (Lb 33,55; Sdz 2,3; por. Joz 23,13; Ez 28,24). Uczeni debatowali nad tym, czym dokładnie był ten Pawiowy „cierń", lecz w kontekście „unoszenia się pychą" może chodzić o nieustanne prześladowania. Słowa „wysłannik szatana" mogą też być ironiczną zniewagą pod adresem samych przeciwników apostoła (2 Kor, 11,14-15). Podobnie jak w Starym Testamencie i większości nurtów myśli żydowskiej, Bóg sprawuje tutaj suwerenną władzę nad szatanem i jego ”oścień dla ciała”: Słowa te interpretuje się zwykle jako psychiczną lub fizyczną dolegliwość, która według tradycji żydowskiej była spowodowana przez demona lub szatana. Słowa te nie znalazły się jednak obok siebie przypadkowo, lecz pozostają w apozycji, co wskazuje na zewnętrzne źródło ludzkiego cierpienia. Potwierdza to używanie w ST słów „oścień", „ciernie", „kolce" na oznaczenie nieprzyjaciół (np. Lb 33,55). Może być to zatem aluzja do prześladowań, wymienionych na listach cierpień Apostoła; jednak ich związek z w. 11,14-15 („słudzy szatana") wskazuje, że Paweł miał na myśli wrogość, z jaką spotykał się ze strony własnych wspólnot. 8. ”prosiłem”: Kiedyś Paweł gorliwie modlił się o uwolnienie, teraz jednak już tego nie czyni. 8-10. Filozofowie starożytni mówili o samowystarczalności, zarówno w doświadczeniach, jak i w przypadku ich braku. Paweł ma tutaj co innego na myśli — Boża łaska wystarczy, udziela bowiem mocy, której apostoł potrzebuje. W świecie pogańskim moc bogów okazywała się zwłaszcza za pomocą magii. Dla Pawła jest to Boża moc, która uzdalnia słabego człowieka do wytrwania. Cudowne wydarzenia, które miały jakoby miejsce w pogańskich świątyniach, często następowały po trzykrotnym wypowiedzeniu prośby (w. 8), wówczas pojawiało się bóstwo, by udzielić uzdrowienia. Chociaż Paweł dokonał wielu cudów (2 Kor 12,12), nie chlubił się nimi, co być może czynili jego przeciwnicy. Zamiast tego chlubę upatrywał w swych słabościach. 9a. Wyrażenie w formie wypowiedzi Boga nie wyjaśnia, w jaki sposób Paweł osiągnął zrozumienie, ”łaski”: Paweł definiuje łaskę jako „moc", lecz jej związek ze „słabością" jest różnie interpretowany. Bezpośredni kontekst oraz 2 Kor 4,7 wskazują, że „słabości" (w. 10) są warunkiem, by ukazana w życiu Pawła moc ujawniła swoje Boskie źródło, ”się doskonali”: Stała się w sposób skuteczny obecna (por. l J 4,12). 9b. ”moich słabości”: Zaakceptowanie słabości staje się sposobem, za pomocą którego można uzyskać moc. ”aby zamieszkała we mnie”: Ten sam czasownik (episkēnoun) pojawia się w J 1, ”ilekroć niedomagam, tytekroć jestem mocny”: Pawłowi nie chodzi o to, że słabość jest mocą (jak w Łk 1,46-55), lecz o to, że jego słabość ujawnia moc do posługiwania (3,5-6). Katolicki Komentarz Biblijny, prac. zbiorowa, Oficyna Wydawnicza „Vocatio”, Warszawa 2001 :. Historyczno Kulturowy Komentarz do Nowego Testamentu, Craig S. Keener, Oficyna Wydawnicza „Vocatio”, Warszawa 2000 : ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja Duch Pański spoczywa na Mnie, posłał Mnie, abym ubogim niósł dobrą nowinę. Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja Łk 4,18 EWANGELIA Jezus nieprzyjęty w Nazarecie Słowa Ewangelii według świętego Marka Jezus przyszedł do swego rodzinnego miasta. A towarzyszyli Mu Jego uczniowie. Gdy nadszedł szabat, zaczął nauczać w synagodze. A wielu, przysłuchując się, pytało ze zdziwieniem: „Skąd On to ma? I co za mądrość, która Mu jest dana? I takie cuda dzieją się przez Jego ręce. Czy nie jest to cieśla, syn Maryi, a brat Jakuba, Józefa, Judy i Szymona? Czyż nie żyją tu u nas także Jego siostry?” I powątpiewali o Nim. A Jezus mówił im: „Tylko w swojej ojczyźnie, wśród swoich krewnych i w swoim domu może być prorok tak lekceważony”. I nie mógł tam zdziałać żadnego cudu, jedynie na kilku chorych położył ręce i uzdrowił ich. Dziwił się też ich niedowiarstwu. Potem obchodził okoliczne wsie i nauczał. Mk 6,1-6 Stary Testament często powtarza motyw proroka, którego nie darzono należną czcią, dość wymienić Jeremiasza, Mojżesza, Józefa itd. Późniejsza tradycja żydowska podkreślała ten motyw jeszcze dobitniej. To, że Jezus „nie mógł" uczynić w Nazarecie cudów z powodu niewiary tamtejszych mieszkańców, nie oznacza ograniczenia Jego mocy, lecz misji - uzdrawianie bez wynikającej z pobudek moralnych wiary oznaczałoby postępowanie podobne do postępowania starożytnych pogańskich czarnoksiężników. W Mk 6,3 Jezus został nazwany „cieślą". W okresie wczesnego dzieciństwa Jezusa miasto Sefforis (późniejsza stolica Galilei) zostało zniszczone przez Rzymian. Prace przy jego odbudowie podjęto natychmiast. Tak więc cieśle byli bez wątpienia poszukiwani w Nazarecie, wiosce oddalonej o 6 km od ruin Sefforis. Józef, ojciec Jezusa, przypuszczalnie nauczył syna swego fachu, jak to często czynili ojcowie w tamtych czasach, (gdy Sefforis zostało odbudowane, większość prac stolarskich wykonywali przypuszczalnie we własnym domu, podobnie jak większość cieśli w Palestynie. Uwaga, że Jezus jest cieślą, miała na celu określenie Go, nie zaś podanie w wątpliwość, że cieśla mógłby być nauczycielem, znamy bowiem innych cieśli, którzy stali się sławnymi nauczyciela (np. Szammaj). „Bracia” i „siostry" to zwyczajne określenia używane w odniesieniu do krewnych; bardziej ogólne określenie „rodak" (np. Rz 16,11) nie jest używane w odniesieniu do krewnych Jezusa. Ta część Ewangelii Marka kończy się relacją o odrzuceniu Jezusa przez rodaków. Jest ona podsumowaniem niektórych rozwijanych wcześniej tematów: uczniostwa i wiary, Jezusa jako nauczyciela i cudotwórcy oraz niezrozumienia go i odrzucenia. Łukasz umieszcza te wydarzenia (Łk 4,16-30) na początku publicznej działalności Jezusa, natomiast w Ewangelii Marka przygotowuje nas do nich to, o czym czytaliśmy do tej ”Wyszedł stamtąd”: Wydarzenia opisane w poprzednim fragmencie (5,21-43) miały miejsce na zachodnim brzegu Jeziora Galilejskiego (5,21). Teraz Jezus udaje się w głąb lądu, do Nazaretu, ”do swego rodzinnego miasta”: Greckie słowo patris może oznaczać „ziemię ojców", lecz próby odczytywania 6,1-6 jako odrzucenie Jezusa przez całego Izraela idą zbyt daleko. Markowi chodzi o pokazanie, że rodacy Jezusa odrzucili go, natomiast niektórzy mieszkańcy Kafarnaum i innych miast zaakceptowali go na tyle, by udać się razem z nim do Nazaretu. 2. ”zaczął nauczać w synagodze”: Opis Jezusa jako nauczyciela i cudotwórcy jest reminiscencją 1,21-28. Pierwszą reakcją na jego mądrość i nadprzyrodzone czyny jest zdumienie. Pytanie ludu o pochodzenie tych dokonań („Skąd On to ma?") ma charakter ironiczny: mieszkańcy Nazaretu starają się ustalić imię Jezusowego nauczyciela, chociaż źródłem mocy Jezusa jest Bóg. 3. ”Czy nie jest to cieśla, syn Maryi, a brat Jakuba, Józefa, Judy i Szymona?”: Ironię pogłębia ostra, jeszcze bardziej negatywna uwaga, która pada w tym wersecie. Nazwanie Jezusa „synem Maryi" mogło być obraźliwe, bowiem Żydzi mieli zwyczaj nazywania ludzi od imienia ojca, „syn Józefa". Tłumaczenie określenia „syn Maryi" tym, że Józef mógł już wówczas nie żyć, czy jako aluzji do dziewiczego poczęcia Jezusa, wydaje się mało prawdopodobne. ”powątpiewali o Nim”: Gorszyli się nim. Słowo skandalom, „zgorszenie", znaczy dosłownie „kamień powodujący potknięcie". Pozytywna lub obojętna postawa względem Jezusa przeradza się w niechęć. 4. ”Tylko w swojej ojczyźnie (...) może być prorok tak lekceważony”: Przysłowie jasno tłumaczy przyczynę odrzucenia Jezusa przez mieszkańców Nazaretu. 5. ”nie mógł tam zdziałać żadnego cudu”: Mt 13,58 wyraża to delikatniej (”I niewiele zdziałał tam cudów z powodu ich niedowiarstwa”), Łk 4,16-30 pomija to zupełnie. Drugi człon zdania („jedynie...") modyfikuje i łagodzi brzmienie pierwszej części. Marek koncentruje się raczej na braku wiary u zebranych ludzi niż na tym, czego Jezus mógł dokonać, lub na psychologicznych aspektach wiary prowadzących do uzdrowienia. 6. ”Dziwił się też ich niedowiarstwu”: Poprzednia część Ewangelii Marka zakończyła się relacją o opozycji względem Jezusa ze strony faryzeuszów i herodian (3,6). ”obchodził okoliczne wsie i nauczał”: Jeśli połączymy 6,6b z 6,6a, to dostrzeżemy, że rezultatem odrzucenia Jezusa w Nazarecie była decyzja, by nauczać gdzie indziej. Katolicki Komentarz Biblijny, prac. zbiorowa, Oficyna Wydawnicza „Vocatio”, Warszawa 2001 :. Historyczno Kulturowy Komentarz do Nowego Testamentu, Craig S. Keener, Oficyna Wydawnicza „Vocatio”, Warszawa 2000 : .